Zwiastowanie Paula Claudela w Teatrze Polskim
Oglądając tę sztukę miałem poczucie zanurzenia się w innej cywilizacji. Nagle ożyły takie wartości, jak wierność swemu powołaniu, odczytanie, czego Bóg oczekuje od człowieka, poświęcenie, zbawienie, ofiarowanie życia za czystość Kościoła. I wszystko bez patosu, bez deklaratywności, jako zwykłe codzienne wybory normalnych ludzi. Straciłem przekonanie, że coś takiego mogę jeszcze zobaczyć w normalnym, zawodowym teatrze.
Anne Vercors, głowa rodziny, właściciel dobrze prosperującego szlacheckiego majątku, ku zaskoczeniu wszystkich opuszcza dom, by wyruszyć w samotną pielgrzymkę do Jerozolimy, ofiarując swój wysiłek za przywrócenie jedności Kościoła (trzech papieży) i porządku doczesnego we Francji (dwóch królów). Wiedząc, że może nigdy nie wrócić, oddaje swą starszą córkę Wiolenę, wraz z dorobkiem całego życia, przybranemu synowi Jakubowi. Czy losy rodziny Anne Vercors ułożą się tak, jak sobie tego życzył? Czy też Bóg powołał ich do innego życia?
Zwiastowanie, którego akcja toczy się w średniowiecznej Francji, to poetycka opowieść o naturze wiary, o zaufaniu do Boga i ludzi, a także – o powołaniu, które może odmienić życie, jeśli potrafimy je dostrzec i zaakceptować. Chęć realizacji woli Boga wiąże się w przypadku bohaterów dramatu z rezygnacją z własnych marzeń, planów i tego, co najbardziej po ludzku kochają. Bo w perspektywie, powiedzielibyśmy dzisiaj – eschatologicznej, najważniejsze dla nich jest zbawienie. To coś, co przerasta ich egzystencję, ale dla czego są gotowi poświęcić życie. Nie wszyscy jednak tak postrzegają swój świat. W ten sposób Claudel maluje dylematy, przed którymi zawsze stają ludzie, których perspektywa nie ogranicza się tylko do doczesnego „tu i teraz”. Krzyżują się wartości, postawy, wybory, komplikują się losy.
Paul Claudel przeżył na początku XX wieku nawróceniu. Swoją twórczość podporządkował nowej fascynacji, testował granice chrześcijaństwa, rozważał dylematy ludzi wierzących. W Zwiastowaniu ubrał w kostium średniowieczny wybory, przed którymi zawsze będzie stawał człowiek nie tylko religijny, ale każdy otwarty na perspektywę metafizyczną i jednocześnie posiadający czułe sumienie.
Mam duży szacunek dla Andrzeja Seweryna, dyrektora Teatru Polskiego w Warszawie, za podjęcie ryzyka wystawienia dramatu Claudela, który powstał przecież sto lat temu. Reżyserię powierzył Estończykowi, Lembitowi Petersonowi, który, podobnie jak Claudel, przeżył nawrócenie i poszukiwał w sztuce możliwości odwzorowania dylematów, przed którymi sam stawał współcześnie, tak jak Claudel wiek wcześniej.
Tak na marginesie: nie mogę pozbyć się zdumienia, że aby wystawić tego typu sztukę, niezbędny był dyrektor teatru importowany z Comédie Française i estoński reżyser, bo polskich twórców takie tematy, jak widać, nie interesują. Czyżby Wojewódzki i tygodnik „Nie” zdominowały polską kulturę? Na szczęście nie do końca. Są jeszcze enklawy, w których można znaleźć inny rodzaj wrażliwości.
Na koniec kilka uwag o inscenizacji. Fenomenalnie zostały oddane realia średniowiecza – kostiumy, scenografia, muzyka są perfekcyjne. Całość dopełnia doskonała gra aktorów, w pamięci pozostają rolę Jerzego Schejbala i Haliny Łabonarskiej, duża kultura i zaangażowanie. Z młodszego pokolenia na wyróżnienie zasługują Lidia Sadowa i Marta Kurzak, ale tak naprawdę cały zespół zagrał wzorowo i nawet drobne role są precyzyjnie poprowadzone, tu zapamiętałem Martę Alaborską, mimo że mówiła tylko kilka słów.
Całość zasługuje na 10/10 i zaliczam do sił sensu za płynięcie pod prąd głównego nurtu teatralnego.
Paul Claudel, Zwiastowanie, reż. Lembit Peterson, scenografia Pille Jänes, Teatr Polski w Warszawie, premiera luty 2012.