Piechota II RP
Książka czekała na przeczytanie i w końcu się doczekała. Do zasadniczych zalet zaliczam kompleksowość ujęcia wszystkich zagadnień piechoty okresu międzywojennego. Nie obyło się tu niestety bez istotnych opuszczeń.
Struktury organizacyjne w podstawowym zarysie piechota zachowała niezmienne, właściwie przez cały okres. Począwszy od 1921 roku, kiedy zawarto traktat wojskowy polsko-francuski, w którym Polska zobowiązywała się do utrzymania 30 czynnych dywizji piechoty, ta ilość się nie zmieniała. Szkoda, że autor milczy o tym, co się zasadniczo zmieniało, czyli o planie mobilizacji dywizji rezerwowych. Ostatecznie w 1939 roku wystawiliśmy ich 9. Wcześniej jednak planowano zupełnie inne ilości. W planie mobilizacyjnym W2 znajdowało się tylko 6 dywizji rezerwowych, zatem trzy wystawiono poza planem. Były momenty, kiedy planowano nawet 30 dywizji rezerwowych. Warto by było prześledzić proces zmian tych koncepcji.
Precyzyjnie zostało omówione szkolnictwo wojskowe z uwzględnieniem wszystkich zmian w czasie. Od 1922 roku polska armia przeszła na pokojowy system szkolenia oficerów: aby nim zostać kandydat musiał mieć wykształcenie średnie i skończyć 3-letnią szkołę podchorążych (tak nazywano szkoły oficerskie). Zajęcia były zorganizowane w taki sposób, aby w półroczu zimowym zajmować się szkoleniem teoretycznym, a w półroczu letnim praktycznym w jednostkach wojskowych. Początkowo Szkoła Podchorążych Piechoty znajdowała się w Warszawie, w dawnym budynku rosyjskiego Korpusu Kadetów (dziś w tym miejscu funkcjonuje Kancelaria Premiera). Po 1926 roku szkołę przeniesiono do Komorowa k/Ostrowi mazowieckiej, do dużego kompleksu koszarowego z zapleczem poligonowych, którego tak brakowało w Warszawie. Funkcjonowała również w Bydgoszczy Oficerska Szkoła dla Podoficerów o dwuletnim cyklu kształcenia, która oprócz wiedzy wojskowej dostarczała lub wyrównywała wykształcenie ogólne do poziomu szkoły średniej, później jak wszystkie inne szkoły oficerskie przemianowana na Szkołę Podchorążych dla Podoficerów. Kształciła ona oficerów także dla innych niż piechota broni. Warto sobie także uświadomić, jaka była skala tego kształcenia: Szkoła Podchorążych Piechoty wypromowała w czasie II Rzeczpospolitej 5300 oficerów, a ta dla podoficerów wykształciła ponad 1200 oficerów, w tym blisko 800 dla piechoty, po 200 dla kawalerii i artylerii oraz 50 dla lotnictwa. Należy dodać, że dodatkowymi szkoleniami dla oficerów awansujących na wyższe stopnie i dowodzących coraz większymi oddziałami zajmowało się Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie, przez kursy tam organizowane przeszło ponad 6000 oficerów.
Omawiając działalność Centrum Wyszkolenia Piechoty autor podaje, że w 1933 roku prowadzono prace nad motoryzacją batalionu piechoty, które zakończyły się precyzyjnymi wnioskami, łącznie z przydziałem ludzi do samochodów, sposobem transportu uzbrojenia i etatem samochodów na takie potrzeby. Podobnie później przeprowadzono demonstrację załadunku i transportu kompanii piechoty. Szkoda wielka, ze autor nie przedstawił szczegółowych wyników tych badań, byłoby to bardzo ciekawe, zwłaszcza w kontekście późniejszej motoryzacji pułków kawalerii.
Piechota, podobnie jak cała reszta armii, w drugiej połowie lat trzydziestych przeszła program rozbudowy, niesłusznie powszechnie nazywany program modernizacji, przez Jagiełłę zresztą również. Niestety wywody Jagiełły na ten temat są przewrotne. Do tego samego worka wrzucane są koncepcje, wizje przyszłościowe, jak i przyjęte już do realizacji plany rozbudowy. Brak też precyzyjnego podsumowania, co do września 1939 zrobiono. Do tego autor nie ustrzegł się pewnych błędów. Dam przykład oczywisty, nie wiadomo np. skąd Jagiełło wziął pomysł wystawienia dwóch dywizjonów artylerii ciężkiej w dywizji piechoty (s. 71). W rzeczywistości zawsze planowano jeden dywizjon artylerii ciężkiej na dywizję, co prawda w większym składzie (trzy baterie po cztery armaty lub haubice) niż te wystawione w 1939 (dwie bateria po trzy działa i haubice), ale zawsze to był jeden dywizjon. Ponadto autor jednym tchem wymienia plan wystawienia plutonu podsłuchowego i radiowywiadowczego, myślę, ze chodzi o ten sam pluton, a i to planowany dopiero w 1942 roku, a więc w rzeczywistości bardzo odległej i planistycznie niepewnej.
W ogóle Piechota Wojska Polskiego obfituje w ogromna ilość błędów, niejasności czy literówek. Wszystkich nie sposób przytoczyć. Podam kilka z tabel i schematów znajdujących się na początku książki: W Schemacie 13. Organizacja DP w sierpniu 1939 na stopie wojennej, występuje zmotoryzowany batalion przeciwlotniczy. Oj chciałoby się taki mieć. Nawet w prostym zestawieniu, jak w Tabeli 6. Skład i dyslokacja dowództw DP, pojawiają się literówki, dwa razy występuje 2 psp, w rzeczywistości w 21 DP znajdował się 1, 3 i 4 psp, podobnie dwa razy występuje 29 pp, w omyłkowo podanym chodzi o 49 pp w składzie 11 DP (Karpackiej, płk. Prugara-Ketlinga). Z kolei w schematach poświęconych organizacji dywizji, pułku i batalionu piechoty w 1921 roku (Schematy 4., 5., 6.), z dużą swobodą raz pojawia się kompania ckm w batalionie, a raz nie. Zdumiewa, że autor nie zauważa, że dane dotyczące szkolenia na specjalistycznych kursach w CWPiech. które podaje w tekście są zupełnie niekompatybilne z danym na tej samej stronie (109) w Tabeli 14. Trudno nie zauważyć na przykład, że w całym dwudziestoleciu wykształcono tam mniej oficerów kawalerii niż w samych latach trzydziestych. Coś się grubo nie zgadza. Bez dostępu do źródeł archiwalnych nie sposób takich problemów rozstrzygnąć, ale niestety takie sytuacje wiarygodność danych publikowanych w tej książce mocno podważają.
Autor miał także tendencję do powtórzeń, o wydatkach państwa polskiego na wojsko w latach 1918-1939 wynoszących 15 mld zł wobec niemieckich 90 mld marek, co dawało kwotę 200 mld czytałem trzy razy. Podobnie wielokrotnie czytałem o braku granatu ppanc., karabinu samopowtarzalnego i lunet dla strzelców wyborowych. Abstrahując od powtórzeń, to jeżeli tylko takie polska piechota miała braki w uzbrojeniu strzeleckim, to tylko pogratulować jej szefom. Podobnie autor do znudzenia powtarza banalną informację, że pułk piechoty składał się z trzech batalionów, w całej pracy nie nadmienia jednak, że dwa pułki piechoty miały po cztery bataliony. Wracając do wspomnianych braków w uzbrojeniu, karabinu samopowtarzalnego nie wprowadzano do uzbrojenia planowo, podobnie jak nie zwiększano nasycenia oddziałów bronią maszynową, zakładano takie dozbrojenie w momencie, kiedy będziemy w stanie produkować odpowiednią ilość amunicji, czyli w roku 1941, co z kolei wynikało z planu rozbudowy przemysłu zbrojeniowego. Czy więc na pewno był to brak?
Ogólnie biorąc praca jest bardzo przydatna z powodu całościowego ujęcia problematyki. Niestety w wielu miejscach niejasna, z pewną ilością błędów i z małym stopniem sproblematyzowania. Ogólna ocena 6/10
Zdzisław Jagiełło, Piechota Wojska Polskiego 1918-1939, Bellona Warszawa 2007.