Film

Rewers, Generał Nil, Dzieci Sedlerowej i Persepolis, czyli filmowe remanenty

Nie czuję determinacji, aby tym filmom poświęcić osobne recenzje, ale warto chyba kilka słów napisać, tym bardziej, że często będą one szły pod prąd powszechnej opinii.

Zacznijmy od Rewersu. Odebrałem ten film, jako lekką opowiastkę, ale mówiącą o najmroczniejszym okresie w naszych dziejach. Dla mnie był to poważny dysonans poznawczy. Tytuł wydaje się sugerować, że przedstawia, jakąś inną stronę stalinizmu w Polsce, problem w tym, że jest to optyka fałszywa i – mówiąc wprost – bełtająca ludziom w głowach. Sam pomysł fabularny jest kompletnie nieprawdopodobny. Zamordowanie ubeka, spowodowałoby rozległe śledztwo i zamkniecie całej rodziny na długie lata do więzienia, niezależnie od tego czy byłyby dowody, czy też nie. I w rzeczywistości nie byłaby to żadna lekka historyjka, tylko dramat pełną gębą. Nagroda w Gdyni i kandydowanie do Oscara, wydaje mi się w tym kontekście pomyłką, tym bardziej irytującą, że w tym samym roku powstał Dom zły, film o wiele lepszy i gatunkowo poważniejszy. Coś dobrego trzeba powiedzieć o aktorkach: Agata Buzek doskonała (cenię ją po tej roli jeszcze bardziej), a uzupełniające ją w drugim planie Krystyna Janda i Anna Polony też stworzyły postacie warte zapamiętania. I tyle tylko dobrego. 6/10

Generał Nil i Dzieci Sendlerowej w jednym domu stali. Oba poruszają bardzo ważne tematy dla historii Polski, oba ogląda się z przyjemnością, po obu nic w pamięć nie zapada, bo oba nakręcone zostały bez lepszego, głębszego pomysłu dramaturgicznego. Bohaterowie tych filmów są jacyś papierowi, nieprzekonujący, odarci z osobistego dramatyzmu, a przecież podejmowali decyzje, za które płaci się głową (i gen. „Nil” Fieldorf głową zapłacił), które musiały wzbudzać wątpliwości, niepewność, strach…  Widzimy natomiast osoby pomnikowe bez wad i skaz, którym wahania i niepewność obce są. Choć z drugiej strony trzeba powiedzieć, że obie postacie rzeczywiście były bardzo wyraziste w swoich wyborach i trudno o nich nakręcić film w modnej dziś konwencji wielowymiarowej, gdzie nic nie jest jednoznaczne.

Na minus Dzieci Sendlerowej zaliczam, że choć akcja dzieje się Warszawie, to kręcone one były w Rydze (6/10). Na plus Generałowi Nilowi zapiszmy, że rzeczywistość w tym filmie nie jest przypudrowana i tyle dobrego, że wprowadza on widza w dość prawdziwy kontekst wydarzeń, w tej materii dodatkowy plus za genialną rozmowę sowieckich doradców z płk. UB Różańskim. Poza tym uważam, że niezależnie od trochę lepszej czy gorszej jakości artystycznej, takie filmy powinny powstawać. Wolę jednowymiarowy film o Nilu (7/10) niż wodewil obyczajowo-polityczny typu Rewers.

Na koniec Persepolis, jeden ze słabszych i bardziej irytujących filmów, jakie obejrzałem. Animacja prymitywna, jak z lat sześćdziesiątych, typu Bolek i Lolek, ale ostatecznie „co kto lubi”. Przede wszystkim jednak drażni, że film kłamliwie przedstawia historię Iraku. Za obaleniem szacha Rezy Pahlaviego stali islamscy fundamentaliści, a komuniści tylko ich wpierali. Natomiast komuniści z partii Tudeh, bynajmniej nie byli piewcami wolności i dobrotliwymi profesorami z uniwersytetu, ale sterowaną z Moskwy jaczejką, która chciała wprowadzić tam sowiecki socjalizm, a przy ich pomysłach szach jawił się jako gołąbek pokoju. W Iranie był to bodaj jedyny przypadek, gdzie to ich po przewrocie od władzy wyautowano. Z jakiego powodu film przedstawia to wszystko inaczej i jeszcze na dodatek manipuluje emocjami widzów? Jak widać Francuzi ciągle są pod wpływem sympatii prokomunistycznych, proarabskich i antyizraelskich, i taka postawa znajduje poklask na różnych festiwalach społecznie zaangażowanych. Co tu jest antyizraelskiego? A to mianowicie, że szach Reza Pahlavi był zwolennikiem pokojowego ułożenia stosunków z Izraelem, co było kamieniem obrazy tak dla islamskich fundamentalistów jak i lewaków all over the world, biegających w arafatkach i wspierających, co najmniej ideowo, słuszną walkę wszelkiego rodzaju terrorystów. I z tego kręgu kulturowego wywodzi się ten film. Autobiografia, jaką mieni się być Persepolis, powinna korespondować z faktami, a to nie jest żadna biografia, tylko klasyczna propaganda sprzedana pod płaszczykiem „widziane oczami dziecka”. Być może wzruszające, ale kompletnie nieprawdziwe. A pod ciężarem tych zastrzeżeń, ginie ciekawy wątek dorastającej młodej dziewczyny. Szkoda. 2/10, a i to tylko z powodu sympatii do buntowniczej nastolatki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

6 + 3 =