Książki

Egzekutor. Wspomnienia Stefana Dąmbskiego

Najbardziej dziwi wrzawa wokół tej książki. Wszyscy są zaskoczeni, oburzeni, poruszeni, niektórzy do żywego dotknięci. Dlaczego?

Stefan Dąmbski Egzekutor recenzjaAutor jako nastolatek był członkiem zespołu likwidacyjnego rzeszowskiego okręgu AK. Po wykonaniu kolejnych wyroków śmierci okazało się, że stał się zawodowcem od zabijania i przychodziło mu ono coraz łatwiej. Bez przemilczeń opisuje zarówno wykonywanie kolejnych wyroków śmierci jak i swój stan ducha towarzyszący tym akcjom, dodajmy dość lekko traktując życie ludzkie.

Rwetes wokół tej książki świadczy o kompletnej utracie jakiegokolwiek związku psychologicznego i kulturowego z realiami okupacji. A im ten związek mniejszy, tym mitologia wkradająca się na jego miejsce większa. Dla mnie demoralizacja związana z wykonywaniem wyroków Państwa Podziemnego jest oczywista, tak samo jak była oczywista dla ówczesnych dowódców AK. W Warszawie kierowane tą świadomością dowództwo AK do akcji likwidacyjnych i bieżącej dywersji starało się wykorzystywać harcerzy z Szarych Szeregów słusznie domniemując, że ich podatność na wykrzywienia psychologiczne związane z tą robotą będzie najmniejsza. Świadomi tych zagrożeń byli również dowódcy zgrupowań partyzanckich, którzy bezwzględnie zwalczali akty samowoli w likwidacji prawdziwych czy domniemanych zdrajców i wszelkie inne przejawy zachowań o charakterze kryminalnym.

Stefan Dąmbski, Egzekutor, fot. powojennaDla dokonania pełnej oceny książki dodajmy też, że różne wynurzenia Dąmbskiego nie zawsze są wiarygodne – wynika to z zamieszczonych w książce polemicznych uwag świadków wydarzeń, wskazujących na wyraźne nadeksponowanie roli autora w różnych akcjach. Dokładna lektura tych wspomnień również pozwala dostrzec zrozumiałe zjawisko psychologiczne – tak byłem zimny drań, bo takie miałem życie; dzisiaj jest mi z tego powodu przykro, ale byłem w swojej robocie najlepszy. Różne opisy zostały z tego powodu wyostrzone. Cóż można bowiem sądzić o takim cytacie: Strzelałem do ludzi jak do tarczy na ćwiczeniach. Lubiłem patrzeć na przerażone twarze przed likwidacją. Lubiłem patrzeć na krew tryskająca z rozwalonej głowy.

Dobrze, że te wspomnienia się ukazały, bo pokazują, że wojna, obok czynów bohaterskich, niesie za sobą również wykoślawienie charakterów i to na skalę dużo powszechniejszą, niż się to nie –  historykom zwykle wydaje. I nie była to żadna polska specyfika – ci wszyscy którzy doświadczyli ciemnych stron okupacji, partyzantki, ale też i bezwzględnej walki na froncie (zwłaszcza wschodnim) nie wychodzili z tego doświadczenia nieskalani. Życie ludzkie ważyło po wojnie znacznie mniej niż w normalnych czasach, łatwość użycia broni też robiła swoje, zwłaszcza, że łatwo było do tego dorobić jakąś ideologię. Celowali w tym zwłaszcza komuniści i ich poputczycy, co widać wyraźnie na przykładzie prawdziwej historii rabunkowej stanowiącej podstawę Popiołu i diamentu.[1]

Powyższe uwagi poddaję pod rozwagę protagonistom Grossa, bo nie tylko Żydzi ponosili skutki tej demoralizacji i nie tylko żydowskie prochy były przedmiotem grabieży. Ludność wiejska była systematycznie łupiona przez bandy podszywające się pod zbrojne podziemie, a spory sąsiedzkie były często rozstrzygane przy pomocy obżyna, który każdy trzymał „w razie co”.

Wspomnienia Dąmbskiego są lekturą bardzo cenną i pouczającą. Pokazują walkę Państwa Podziemnego od mniej chwalebnej strony, ale chyba prawdziwszej niż utarte stereotypy. Dobrze by jednak było, żeby nie stały się przyczynkiem do odbrązawiania historii, ale do uświadomienia sobie, że w życiu za wszystko płacimy jakąś cenę…

Stefan Dąmbski, Egzekutor, Ośrodek Karta 2010.



[1] Krzysztof Kąkolewski, Diament odnaleziony w popiele, Warszawa 2007.



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

siedem − 3 =