• Film

    Filmowe remanenty

    Kilka filmów pozostaje ciągle w mojej pamięci; zacząłem już coś o nich pisać, ale niedostatek czasu zniweczył plany dokończenia pełnowymiarowej recenzji. Pomyślałem jednak, że warto chociaż skrótowo o nich wspomnieć.

    Mistyfikacja, Witkacy, recenzjaChronologicznie najstarszy to Mistyfikacja, czyli fabuła oparta o pomysł, że Witkacy nie popełnił samobójstwa w 1939 roku, tylko w ukryciu spokojnie żył jeszcze w latach sześćdziesiątych. Najpierw duże oczekiwania, później kiepskie opinie po premierze, moim zdaniem nie zasłużone. Film może nie był arcydziełem, ale oglądałem go i tak z dużą przyjemnością. Zastrzeżenia, że Stuhr (starszy) słabo pasuje do roli Witkacego są kompletnym nieporozumieniem. Rozkapryszony Stuhr bardzo dobrze wpasowuje się w wizerunek sześćdziesięcioletniego Witkiewicza. Zresztą któż by to zrobił lepiej?

    Kolosalny plus za super oryginalny scenariusz, najlepszy wśród polskich w ostatnich latach. Pomysł, że Witkacy w latach sześćdziesiątych nadal sobie żyje pod opieką kochanki, którą utrzymuje ze sprzedaży cudownie odnalezionych obrazów jest po prostu genialny. Na dodatek został dobrze obudowany innymi wątkami. Ciekawy był pomysł obsadzenia Stuhra juniora w roli młodego historyka, który wpada na trop tytułowej mistyfikacji uosabianej przez swojego ojca. Reżyseria była już mniej udana, ale całość i tak się nieźle broni.

    To kolejny polski film potraktowany „na odlew” bez rozróżniania światłocieni. Smutne. Zdecydowanie polecam, jeśli oglądać go bez nadmiernych oczekiwań, dostarczy sporo przyjemności. Dla mnie 8/10, zwłaszcza za genialny scenariusz.
    Mistyfikacja, reż. Jacek Koprowicz, Polska 2010

    Pewnego razu w Anatolii, turecki. Dużo pozytywnych recenzji, doszukujących się w fabule drugiego dna. Jak zawsze w takim przypadku, jedni je dostrzegają, inni nie. Jedno jest pewne, fabuła oglądana bez podtekstów, jest zwyczajnie nudna, niewiele wnosi, nie warto jej nawet opisywać. Film wyłącznie dla koneserów lubujących się w szukaniu ukrytych znaczeń, których nie ma, a może są, a może spróbujmy je stworzyć. Dla mnie 4/10 i raczej nie polecam.
    Pewnego razu w Anatolii, reż. Nuri Bilge Ceylan, Turcja 2011 (polska premiera 2012)

    Jestem Twój. Kolejny film źle potraktowany i przez krytykę i przez publiczność.

    Lekarka Marta porzuciła swojego męża. Jednocześnie chodzi za nią były kryminalista Artur. Dochodzi miedzy nimi do zbliżenia, coś pośredniego między gwałtem a wyuzdanym seksem. Pojawia się niechciana ciąża. Marta chce ją usunąć, Artur wspierany przez swoją matkę walczy o dziecko.

    Jestem twój, główni bohaterowie, recenzja

    Dwie rzeczy są bardzo ciekawe w tym filmie. Pierwsza to odwrócenie ról. To agresywny kryminalista walczy o dziecko, a kobieta z tak zwanego „dobrego domu” marzy tylko o usunięciu ciąży. Daje do myślenia.

    Druga kwestia, to jak ten  film został zrobiony. Coś w rodzaju nadrealizmu, nadekspresji. Właściwie trochę przerysowany, ocierający się o telenowelę, ale w gruncie rzeczy prawdziwy. Prości ludzie, o powikłanych życiorysach, tacy właśnie są. Reżyser (Mariusz Grzegorzek) stara mówić się ich językiem, pokazywać świat ich oczami. Dla mnie przekonujące, bardzo ubolewam, że większość recenzentów nie zrozumiała tego, wydawałoby się prostego, zabiegu. Jeżeli jedna z recenzentek napisała, że trudno przejąć się losami bohaterów, to raczej dała wyraz braku wrażliwości, niż powiedziała coś o filmie.

    Mariusz Grzegorzek potwierdził tym filmem, że jest reżyserem oryginalnym, który mówi własnym, niepowtarzalnym językiem. Na zauważenie zasługują doskonałe role Mariusza Ostrowskiego (Artur) i Doroty Kolak (jego matka).
    Jestem Twój, reż. Mariusz Grzegorzek

    Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł. Najbardziej wzrusza w tym filmie szczerość, bezpretensjonalność, pokazanie wydarzeń z perspektywy prostych ludzi, i w prosty sposób. Bardzo ciekawe pokazanie szarego człowieka, niezainteresowanego polityką, który zostaje zgruchotany przez historię. To rzadka metoda we współczesnym kinie. Dla mnie było to wzruszające. Wystarczy.

    Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł, recenzja

    Według mojej wiedzy film wiernie oddaje realia wypadków w Gdańsku, pardon, masowego morderstwa w Gdańsku i Gdyni. Wspaniale pokazana postać Gomułki i Zenona Kliszki, perfekcyjnie zagranych przez Pszoniaka i Fronczewskiego – szacunek. Na tle tego filmu na parodię zakrawa przebieg procesów decydentów odpowiedzialnych za tamte wydarzenia. Smutne. Dobrze chociaż, że powstał uczciwy film. 9/10. Na podkreślenie zasługuje scenariusz precyzyjnie odtwarzający bieg wydarzeń w Gdyni i Gdańsku. Szacunek dla jego autorów Michała Pruskiego i Mirosława Piepki.
    Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł, reż. Antoni Krauze, Polska 2011

    Kolejny, tym razem niedawno obejrzany, to brazylijskie Opowieści, które żyją tylko w pamięci. Generalnie lubię filmy o niespiesznej akcji, klimatyczne, malowane raczej pastelami niż ostrymi barwami. Ten jednak film, przekroczył chyba barierę mojej tolerancji. Mam bowiem pewien kłopot, aby powiedzieć, o co w nim chodzi. No dobrze, opowieść o brazylijskiej wsi, która znalazła się „poza czasem” jest na swój sposób ujmująca, ale po co reżyserka zrobiła ten film nie wiem. Jaką obserwację o świecie chciała nam przekazać? Też trudno dociec. Może tyle, że są zapomniane miejsca, w których czas płynie inaczej, ale trudno z tego powodu robić film. Jedynym plusem filmu jest zakończenie odwołujące się do sztafety pokoleń i to jeszcze w wymiarze mistycznym. Ocena 6/10 za umiejętność płynięcia pod prąd komercji, ale raczej za intencje, niż za efekt.
    Opowieści, które żyją tylko w pamięci,
    reż. Julia Murat, Brazylia 2011 (polska premiera 2012).