Lepiej z Atulem Gawande
Nie lubię czytać książek o medycynie. Nie przepadam za opowieściami o grzebaniu się w ludzkich wnętrznościach. Medycyna to także cierpienie i tragedie ludzkie, zwykle znajdują się one w tle takich książek, łatwo je sobie wyobrażam, ale trudno znoszę. Odbieram je jako rodzaj egzystencjalnego horroru, a na horrory nie mam ochoty i tych medycznych też nie czytam.
Książka Gawande przynależy jednak do zupełnie innej kategorii. Jej głównym przedmiotem jest optymalizacja różnych procedur stosowanych w medycynie. Brzmi mętnie, ale w istocie jest super ciekawe. Na przykład, jak zorganizować wsparcie medyczne dla oddziałów wojskowych w czasie działań bojowych, powiedzmy w Iraku? Okazuje się, że przyjęcie niby to prostej zasady, aby jak najbliżej linii frontu zorganizować maksymalnie szybką pomoc lekarską, która tylko zabezpiecza rany żołnierzy, wystarczy, aby o kilkadziesiąt procent zmniejszyć umieralność na polu walki. Oczywiście za tym musi stać cały, amerykański w tym wypadku, system organizacyjny, bo w ten sposób zaopatrzeni ranni muszą trafić do szpitali polowych znajdujących się w drugiej linii, a ciężko ranni w następnej kolejności muszą zostać przetransportowani do pełnowymiarowych centrów medycznych znajdujących się w USA.
Można zatem powiedzieć, że całkiem inaczej, niż by to wynikało z obrazu upowszechnianego przez np. Dra House’a, o sukcesie decyduje przemyślana i konsekwentnie wdrażana organizacja, a nie intelektualne fajerwerki lekarzy. Na marginesie: warto tę konstatację zadedykować decydentom w polskiej służbie zdrowia (gdzie tam u nas mowa o standardach czy miernikach efektywności).
To tylko jeden z wielu przypadków opisywanych w książce. Podobnie, w zakresie walki z zakażeniami szpitalnymi, najskuteczniejszą metodą, jest wprowadzenie stałego odruchu kilkuminutowego mycia rąk po każdym kontakcie z pacjentem. Powiedzieć łatwo, wszyscy to wiedzą, ale jak to zrobić, żeby wszyscy zawsze myli ręce? To jest istota tego pytania. Gawande drąży, drąży, aż w końcu udziela odpowiedzi opierając się o doświadczenia najlepszych.
W ten sam sposób opisuje najskuteczniejsze metody walki z mukowiscydozą, z epidemiami chorób zakaźnych w Indiach, optymalizację ubezpieczeń zdrowotnych.
Refleksje Gawandę mam za jedne z najciekawszych, jakie ostatnio czytałem, bowiem wiele z nich daje się uogólnić na inne dziedziny życia. Krótko mówiąc daje przesłanki do namysłu, jak w ogóle efektywnie zarządzać różnymi przedsięwzięciami. Smutną refleksję budzi to, jak zarządza się medycyną w USA, a jak żałośnie na tym tle wygląda strategiczne zarządzanie tą dziedziną w Polsce.
Jedyne miejsce, gdzie z autorem się nie zgadzam, to jego stanowisko dotyczące obecności lekarzy przy wykonywaniu kary śmierci. Amerykańskie Towarzystwo Lekarskie przyjęło uchwałę uznającą takie współdziałanie za nieetyczne. Gawande, mimo rozmów z doktorami uczestniczącymi w egzekucjach, przychyla się do poprawnościowego stanowiska korporacji lekarskiej. Głuchy pozostaje na argumenty, że brak personelu medycznego przy wykonywaniu takich wyroków prowadzi do często dramatycznego cierpienia więźniów, umierających długo i w męczarniach. Jakie niby dobro miałoby z tego płynąć? A może obecność duchownego jest też zbędna i amoralna? Stoi za tym groźne pięknoduchostwo, przedkładające piękne, choć abstrakcyjne zasady nad doświadczenie przeciwdziałania cierpieniu konkretnych ludzi. To sprzeczne z chłodnym, racjonalnym spojrzeniem autora na inne problemy.
Generalnie książka jest super ciekawa i pobudzająca do rozważań znacznie wykraczających poza sferę medycyny. Dla mnie 9/10.
Atul Gawande, Lepiej. Zapiski chirurga o efektywności medycyny, Znak, Kraków 2011