Anioły po czesku, czyli kolejny film festiwalowy
Książka Viewegha Aniołowie dnia powszedniego zainteresowała mnie właśnie z powodu aniołów. Wydało mi się ciekawe, jak autor przedstawi tę rzeczywistość z innego wymiaru, jak dzisiaj odczyta kim są aniołowie, jak i czy w ogóle współcześni autorzy widzą miejsce dla metafizyki, tego czegoś, czego nie można po prosu dotknąć.
Po lekturze byłem rozczarowany. Anioły są przestawione jako dobrotliwe ofiary, które nic nie mogą, niewiele chcą, a jedyną ciekawa ich cechą jest możliwość wspomnień sprzed 500 lat. Anioł w Krakowie z Globiszem w roli głównej był dużo ciekawszy niż pomysły Viewegha. Ostatecznie brak pomysłu w tej sprawie mogę wybaczyć, bo jak się zastanowić, to trudno coś ciekawego powiedzieć o aniołach działających w naszym życiu. Natomiast zakończenie książki mnie dobiło. Okazało się, że cała fabuła, opowieści o wielu ludziach, tworzenie nowej angelologii służy tylko jednemu – powiedzieć, że Boga nie ma. Takie stwierdzenia może były oryginalne, a chociaż prowokacyjne, w wieku XIX. W wieku XXI, w kompletnie zlaicyzowanych Czechach to banał świadczący o kompletnym braku sił twórczych u autora takich „nowatorskich” teorii. Głupie, pretensjonalne, niesmaczne.
Na film zrobiony na podstawie tego dziełka jednak się wybrałem. Po pierwsze ciekawił mnie sposób pokazania aniołów, po drugie, anioły obserwowały codzienne życie wielu bohaterów, a w obrazkach obyczajowych kino czeskie potrafi być ciekawe. Niestety w filmie taka sama klapa, jak w książce.
Obserwacje obyczajowe były irytujące. Właściwie wszyscy bohaterowie pokazani zostali jako osoby nieciekawe, małostkowe. Nawet najbardziej fascynująca w książce postać kobiety, której mąż właśnie zmarł na raka i która zmaga się z sensem życia, w filmie została zbanalizowana i zagrana przez mało ciekawa aktorkę. Czy fakt, że reżyserem filmu była kobieta, miał wpływ na kiepską obsadę ról żeńskich i przedstawienie kobiet jako postaci żenujących? Przecież Czesi nawet postacie śmieszne, negatywne, nawet żałosne potrafią przedstawić ze zrozumieniem, z nutką sympatii. Tutaj tej cechy wyraźnie zabrakło.
W sprawie aniołów filmowcy nie wysilili się wcale. To zwykli ludzi, zwyczajnie się zachowujący i tak jak ludzie zazdrośni, ironiczni, małoduszni.
Zatem nie najlepsza książka przyniosła równie nienajlepszy film. Szkoda, bo temat był fascynujący i umożliwiający różne popisy. Powieść 5/10 za kilka ciekawych postaci, film 3/10, nie znalazłem w nim nic ciekawego, a kilka rzecz wręcz odpychających.
Michal Viewegh, Aniołowie dnia powszedniego, Pruszyński i S-ka, Warszawa 2009
Anioły dnia powszedniego, reż. Alice Nellis, Czechy 2014