Cyrograf
Cyrograf, Jerzy Niemczuk, reż. Janusz Zaorski, w rolach głównych Zbigniew Zapasiewicz i Agnieszka Krukówna, Teatr Telewizji, 1999, wyemitowane i obejrzane w grudniu 2009.
Kocham teatr. Kocham Teatr Telewizji, a Cyrograf tę miłość podtrzymuje. Uczta artystyczna i intelektualna. To wielka przyjemność oglądać dzieło, które jednocześnie ma dobry, głęboki pomysł, jest dobrze napisane, dobrze reżyserowane i wzorowo zagrane, co w efekcie daje poczucie obcowania z prawdziwą sztuką. Naraz głębokie i intymne, jak miłość właśnie.
Starszy pisarz, Orem (Zbigniew Zapasiewicz) zaszył się w leśnej głuszy nad jeziorem. Nic nie wydaje, ale czy nie pisze? W samotni odszukuje go młoda inspektorka policji skarbowej (Agnieszka Krukówna), która okazuje się dziennikarką gotową używać podstępu, aby uzyskać materiał do wywiadu. Czuć w Glorii, tak się bowiem ona nazywała, parcie na karierę. Pisarz zatem proponuje jej układ: on napisze książkę, ale to ona wyda ją pod swoim nazwiskiem i zadba o PR, zyski pójdą do podziału, a po dwóch latach prawda ujrzy światło dzienne. Obie strony zrobiły, co do nich należało: książka była doskonała – dostała nagrodę Nike, a jej „autorka” stała się medialną gwiazdą; obie strony także dobrze odnalazły się w nowych rolach – on spokojnie i dostatnio żyjąc w leśnych ostępach, ona brylując jako celebry tka. Prawdę jednak ujawnić przychodziło trudno, bo też i kim Gloria wtedy zostanie, w najlepszym razie znaną skandalistką. W wyniku przewrotnej intrygi mistyfikacja kończy się publicznym potwierdzeniem przez obie strony, że to Gloria była i jest autorką Cyrografu. Ostatecznie triumfuje spryt i przywiązanie do kariery medialnej. Ale czy na pewno?
Gloria ostatecznie sama uwierzyła w swój talent i jest gotowa wyłożyć pieniądze na wydanie książki, tym razem rzeczywiście napisanej własnoręcznie. Nie przewiduję sukcesu. Jest coś żałosnego w osobie, która z takim zapałem przedstawia się jako pisarka, że nabiera przekonania, że naprawdę nią jest. Wygłupy obliczone na medialny sukces stają się rzeczywistością. A wygłupiać się Gloria potrafiła. Na pytanie czy jest Bułhakowem w spódnicy, spódnicę podniosła, aby każdy mógł się przekonać, jaka jest prawda. I stała się w ten sposób celebrytką. Na marginesie dodajmy, że Niemczuk okazał się niezamierzonym prorokiem, bo w tej samej stylistyce zachowuje się poseł P. (tylko że wywija sztucznym penisem zamiast podwijać sukienkę) i też odnosi sukces. Coś, co miało być pastiszem lub ironicznym żartem, zamieniło się złowróżbnie w rzeczywistość.
Pisarz pozostał na odludziu, uznania nie zaznał, ale nie widzimy też, aby coś stracił, a dokładnie, żeby się tym przejmował. W ostateczności, nie do końca wiemy, kto na takim biegu wydarzeń zyskał i czy ktoś stracił. Może sama przyjemność tworzenia w komfortowych warunkach jest wystarczającą gratyfikacją? Dla mnie chyba by była.