Książki

Granice sztuki

SEric Emmanuel Schmitt, Kiedy byłem dziełem sztuki, okładka, recenzjachmitt wpadł na genialny pomysł. Z  żywego człowieka robi dzieło sztuki. Do tej pory na różne sposoby eksplorowano temat granic działań artystycznych, ale na coś takiego nikt jeszcze nie wpadł, przynajmniej nie w takim sensie jak u Schmitta, ponieważ w ramach body artu na różne sposoby ciało staje się dziełem, ale nigdy dotąd w kategorii takiego uprzedmiotowienia. Trzeba jednak dodać, że Schmitt proroczo przewidział rozwój sztuki, bo operacje plastyczne na żywym ciele już są dokonywane, choć, jak się wydaje, na razie tylko w odniesieniu do własnego ciała artysty. Nie widzę jednak, ani zabezpieczeń prawnych, ani etycznych (co to takiego etyka w erze postmodernizmu?), przed pojawianiem się takich eksperymentów.

Główny bohater, dwudziestoletni Tazio jest zdecydowany popełnić samobójstwo. Znad urwiska ratuje go uznany artysta Zeus Peter Lama. Zapewnia mu dostatnie życie, oferuje sławę, żąda tylko jednego, aby Tazio zgodził się być dziełem sztuki, podpisał również stosowne umowy potwierdzające utratę kontroli nad własnym ciałem, poprzez oddanie go do dyspozycji artysty. Dzięki operacjom plastycznym stworzony został człowiek idealny, Tazio zamienił się w Adama bis, żywą rzeźbę. Jest eksponowany na wielkich wystawach, wzbudza ogromne zainteresowanie, rzeczywiście, zgodnie z obietnicą jest sławny. Czy jednak także szczęśliwy? Zdecydowanie nie. Został uprzedmiotowiony, utracił indywidualność, musiał rozstać się z wolnością, bo jak każde dzieło sztuki, jest własnością twórcy, który go stworzył.

Schmitt, podobnie jak w innych książkach, operuje prostym, oszczędnym językiem. Pisze nie więcej, niż to konieczne. To plus.

Ciekawy pomysł polegający na eksplorowaniu granic sztuki to też plus.

Do minusów zaliczam przewidywalność akcji, czytelnik szybko orientuje się dokąd autor go doprowadzi, pozostaje tylko pytanie, w jakich okolicznościach rozegra się finał.

Najciekawsze w książce są problemy, przed którymi staje czytelnik w czasie lektury. Pierwszy, to czy istnieją jakieś ograniczenia przed którymi staje twórca. Czy wszystko wolno, czy sztuka usprawiedliwia każde działania unieważniając jakiekolwiek normy moralne? Schmitt pokazał taką sytuację, z której jasno wynika odpowiedź na te pytania. Są takie zachowania, które zdecydowanie są niegodziwe i uderzają w elementarne zasady humanistyczne. Pozbawianie człowieka jego tożsamości, osobowości, tworzenie z niego swojego rodzaju golema jest niedopuszczalne, nawet jeśli jest uzasadniane wolnością artystyczną. Schmitt okazał się tutaj odważnym autorem, bo do tej pory obowiązywał intelektualny paradygmat, z którego wynikało przekonanie, że artyści mają wolność bezwzględną i wszystko im wolno, a każdy kto twierdzi inaczej jest winny zamachowi na wolność sztuki. Okazuje się, że tak nie jest, pewne granice jednak istnieją i nie powinny być przekraczane. W tym przypadku powieść jest formą prognozy ostrzegawczej.

Drugi problem to dążność do sławy i warunkującego ją pięknego wyglądu. Tazio zdecydował się na wszystkie działania aby być pięknym i sławnym na raz. Wydawało się, że jest gotów za to zapłacić każdą cenę, że jako niedoszły samobójca nie ma nic do stracenia. Okazało się jednak inaczej. Spędzanie całych dni w salach wystawowych pod postacią eksponatu, po pierwszych sukcesach zaczęło mu ciążyć coraz bardziej. Przecież jest człowiekiem, nie rzeczą, chociaż tak właśnie traktowali go, żądni sensacji, zwiedzający. Najlepszą rzeczą, jaka mu się przytrafiła, była prosta przyjaźń przeradzająca się miłość, ze strony kobiety, która początkowo wcale nie znała jego historii i tego, że jest obiektem uwielbienia ze strony krytyki artystycznej. W gruncie rzeczy okazuje się, że te pogardzane w postmodernistycznej kulturze wartości, takie jak bezinteresowna przyjaźń czy cicha miłość są bardziej szanowane niż sława, sukces czy nowatorstwo za wszelką cenę. Za to dodatkowy plus dla Schmitta.

Mimo fascynującej problematyki książka nie porywa. Zdecydowanie warto ją przeczytać, ale lepiej nie mieć za dużych oczekiwań – 8/10.

Eric Emmanuel Schmitt, Kiedy byłem dziełem sztuki, Znak Kraków 2009

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

dziewięć − jeden =