Jak Gene Gutowski uniknął Holocaustu
Bardzo ciekawa historia Witka Bardacha, znanego z przybranego w czasie okupacji nazwiska Gene (Eugeniusz) Gutowski. Pochodził on z zasymilowanej rodziny żydowskiej, choć jak sam wspominał, nie obchodził świąt żydowskich ani nigdy nie był w synagodze, ale bywał w kościele. Bardzo ciepło wspominał Lwów, jako piękne miasto, w którym bardzo dobrze się żyło.
Okupację sowiecką przetrwał malując portrety ojców rewolucji. Rodzina została ograbiona z wszelkiej własności, ale poza tym dało się przeżyć. Wejście Niemców witanych jako wyzwolicieli, szybko jednak przypomniało jego rodzinie żydowskie pochodzenie i zaczęło się piekło.
Całych wojennych losów Witka nie ma sensu opowiadać. Warto jedynie zwrócić uwagę, że swoje ocalenie zawdzięcza temu, że od pierwszych dni żył na aryjskich papierach, a ponadto zorientował się, że musi porzucić swoją rodzinę i samodzielnie próbować udawać Polaka i przetrwać niemieckie polowanie. Musiała to być decyzja dramatyczna, odciął się wszak od wszystkich, których kochał. Ukrycie się w polskim społeczeństwie ułatwiał mu dobry wygląd oraz dbałość o wzorową prezencję. Jak sam wspomina: jaki Niemiec zaczepi na ulicy elegancko ubranego, ogolonego młodzieńca, który na dodatek doskonale mówi po niemiecku. Do okupacyjnych przeżyć warto tylko dodać typowy dla wielu ukrywających się Żydów moment – kiedy w Warszawie szukała go niemiecka policja, dobrowolnie zgłosił się do pracy w organizacji Todta. Pracującego w Rydze (bo tam go wysłano) na rzecz Niemców nikt nie podejrzewał o żydowskie pochodzenie.
Losy życia Gene Gutowskiego są przejmujące, jednak dla jakości filmu kluczowy jest sposób snucia opowieści o tych losach. Gutowski mówi o swoich przeżyciach bardzo ciekawym językiem, pozbawionym patosu, bywa dowcipny. Z przyjemnością podążamy jego wojennymi drogami i kibicujemy jego wysiłkom, że zniecierpliwieniem czekając, co przyniesie kolejna scena. Z tego zapewne powodu cieszymy się, tak jak sam bohater, że udało mu się umknąć Niemcom, ale też Sowietom, bowiem w ostatniej chwili wylądował w amerykańskiej strefie okupacyjnej. Zacieramy ręce z radości, że udało mu się dobrze ustawić pracując dla Amerykanów i zdobyć na Niemcach upragniony elegancki garnitur. Dlatego też myślę, że wszyscy widzowie oczekują na sequel z opowieścią o losach Gene Gutowskiego jako producenta filmowego, w tym filmów Polańskiego. To może być bardzo ciekawe.
Wielkie słowa uznania dla reżysera, Adama Bardacha, syna bohatera tej opowieści. Skonstruowanie filmu, który jest zajmujący, wciągający, a jednocześnie wzruszający nie jest sztuką łatwą, jak widać po innych filmach sekcji dokumentalnej festiwalu. Szczególne uznanie za doskonałe materiały ilustrujące wspomnienia. Mamy mnóstwo zdjęć, zwykle unikalnych, nigdzie nie pokazywanych. To nie jest film z „gadającą głową”, która jak by nie była sympatyczna, to nie jest wystarczająca dla zrobienia przyzwoitego dokumentu.
Ciekawe są losy tego filmu. Przez lata Gene Gutowski nie wracał do swoich okupacyjnych przeżyć. Pewną przemianę spowodowała współpraca z Romanem Polańskim nad Pianistą. Gutowski napisał książkę (Od Holocaustu do Hollywood, Wydawnictwo Literackie 2004), a jego syn, na potrzeby upamiętnienia dla rodziny losów ojca, nagrał z nim cykl wywiadów. Wtedy też odbył z ojcem podróż do Warszawy, gdzie się ukrywał i do Bełżca, gdzie zgładzono jego rodzinę. Materiały przeleżały osiem lat, zanim Adam Bardach dojrzał do zrobienia filmu na podstawie tych wywiadów. Być może ta okoliczność tłumaczy bodaj jedyną wadę filmu: kamera i główny bohater odwiedzili bardzo mało miejsc związanych z jego wojennymi przeżyciami.
Moja ocena to 10/10, za wszystko: ciekawa, wzruszająca, wciągająca opowieść, doskonale zrealizowana i zilustrowana. Mój faworyt do nagrody w konkursie filmów dokumentalnych. Trzeba koniecznie ten film zobaczyć, bo zapewne pojawi się w Polsce, skoro jesteśmy jego współproducentami.
Mój Tata Gene Gutowski (Dancing Before The Enemy: How a teenage boy fooled the Nazis and lived), reż. Adam Bardach, Polska, USA 2014