Małe miasteczko w Niemczech, John Le Carré
Jak zawsze u Le Carrégo, działalność szpiegowska jest tylko pretekstem do przedstawienia bardziej ogólnych problemów. Tym razem stykamy się z wiernością swoim przekonaniom, a nawet szerzej, wiernością zasadom i wartościom. Co więcej te zasady wyznawane przez głównego bohatera stoją w opozycji do wartości ogólnie wyznawanych w dyplomacji, a w tym konkretnym przypadku w dyplomacji brytyjskiej. I dość szybko identyfikujemy się z tym lekceważonym człowiekiem, który, jak się okazuje, jest jednym z ciekawszych ludzi w ambasadzie, mimo iż jego stanowisko, wcale na to nie wskazuje. Hierarchia wartości prawdziwych rozmija się dość zasadniczo z wartościami oficjalnie deklarowanymi.
Fabuła rozpoczyna się od tego, że z angielskiej ambasady w Bonn znika jeden z pracowników, a wraz z nim znikają supertajne dokumenty. Ów pracownik nie jest nawet dyplomatą, raczej przynależy do personelu pomocniczego, a zatrudniony jest na umowę-zlecenie, nie ma nawet stałego etatu. W dyplomatycznej strukturze to parias. Ale w rzeczywistości jest zupełnie inaczej – to on prowadzi prawdziwą grę, to on jest kimś, w przeciwieństwie zresztą do różnych nadętych oficjeli. Strona po stronie odsłania się życie tej małej społeczności, które wygląda zupełnie inaczej niż powierzchownie patrząc można by sądzić.
Śledztwo w sprawie owego bulwersującego zniknięcia, prowadzi człowiek do zadań specjalnych. I to jest klasyczny bohater lecarrowski. Facet jest twardy, trochę bezwzględny, wie, że musi taki być, jeżeli chce być skuteczny. Odzienie ma celowo lekko zaniedbane, nie zachęcające, jakby chciał od pierwszego wejrzenia wysłać sygnał „bez spoufaleń”. Typowy bulterier. Zagadkę rozwiązuje, ale sam jest tym rozwiązaniem zaskoczony, czytelnicy, jak można się spodziewać, tym bardziej. Po raz kolejny się okazuje, że nic nie jest takim, jakim się wydaje. Konstatacja wydaje się uniwersalna, ciekawe tylko czy dookoła siebie też dostrzegamy takie zjawisko, ja w każdym razie stykam się z nim nieincydentalnie, zwłaszcza w wymiarze medialnym – wiem jak dana sprawa się ma, ale w gazecie czytam coś zupełnie z innej planety.
Jedna z lepszych książek Le Carrégo (9/10), zresztą kolejna „lepsza”. Czy ten facet nie ma słabych chwil?