Książki

Monografia Holocaustu

Laurence Rees, Holocaust. Nowa historia, Prószyński i S-kaAutor jest historykiem i dziennikarzem, twórcą filmów dokumentalnych również na tematy związane z Holocaustem. Ta uwaga jest o tyle istotna, że dysponuje on wieloma nagranymi relacjami nie zawsze dostępnymi dla innych historyków. Często korzysta z nich w książce, przez co wiele wydarzeń przedstawianych jest za pomocą cytatów z relacji świadków i to nie tylko ofiar, ale również sprawców. Oczywiście powoduje to, że książka jest łatwa w odbiorze, mimo natłoku szczegółowych informacji. Jest również do bólu wstrząsająca.

Historycy piszący o Holocauście dzielą się na intencjonalistów i funkcjonalistów. Ci pierwsi kluczową rolę przypisują Hitlerowi i ideologii nazistowskiej. Holocaust miał być wg nich wpisany od początku w plany hitlerowskie, a moment jego realizacji był uwarunkowany tylko sprzyjającymi okolicznościami, które powstały po ataku na Związek Sowiecki. Funkcjonaliści natomiast widzą zagładę jako splot wielu czynników, który bynajmniej nie był od początku zdeterminowany, ale raczej narastał w miarę zaostrzania się wojny i związanych z nią okrucieństw. W wersji radykalnej funkcjonaliści uważają, że nie było jednej decyzji o Holokauście, ale wiele szczegółowych, mających swoje własne specyficzne uwarunkowania.

Rees w tym sporze nie zajmuje żadnego stanowiska. Ogranicza się wyłącznie do przedstawienia faktów, nie próbuje dokonać żadnej syntezy czy podsumowania. Czytelnicy świadomi zarysowanej powyżej kontrowersji sami mogą wyrobić sobie opinię i ewentualnie przypisać się do którejś z istniejących szkół historiograficznych. Taka postawa autora dla jednych może być zaletą, dla innych wadą. Ja osobiście bym wolał, aby autor, który ma dobrze przemyślany problem, ujawnił jednak swój pogląd na podstawową przecież kwestię dla zrozumienia Holocaustu.

Fakty przedstawione przez Reesa wydają się potwierdzać koncepcję funkcjonalistów. Całej dyskusji wokół tego problemu nie zamierzam przedstawiać, ale jeden znamienny fakt jednak podam. Mianowicie w roku 1941 władze słowackie zamierzały deportować swoich Żydów do Rzeszy lub na tereny przez nich okupowane czyli do Generalnego Gubernatorstwa. Niemcy przedstawili jednak warunek: mogą przyjąć tylko zdolnych do pracy. Ostatecznie po negocjacjach podpisano w kwietniu 1942 r. porozumienie, w którym postanowiono, że za deportowane rodziny potencjalnych pracowników Słowacy będą musieli zapłacić. Warto sobie uświadomić, że wtedy już działały obozy zagłady w Bełżcu i w Chełmnie nad Nerem, a następne były w budowie. W tym samym czasie jednak obawiali się Niemcy pojawienia się w GG dużej grupy „nieproduktywnych” Żydów. Czyli nie przewidywali ich natychmiastowej eksterminacji. Zatem przykład słowacki wskazuje, że decyzje o Holocauście (zagładzie wszystkich Żydów europejskich) nie były chyba jeszcze podjęte. A mówimy o kwietniu 1942 r.!

Kolejnym ciekawym momentem, według którego oceniam wartość prac o Holocauście jest komentarz do konferencji w Wannsee. Wbrew powszechnemu przekonaniu nie podjęto tam decyzji o Holocauście. Opinia publiczna, a także niektórzy mniej zorientowani historycy, oczekują jasnego wskazania momentu, kiedy wszystko zostało rozstrzygnięte. Ale takiego momentu albo nie było, albo jest nam nieznany. Byłoby o wiele prościej, jeżeli dałoby się konferencję w Wansee zaklasyfikować jako taki punkt przełomowy. Rees przyznaje, że „taki pogląd na historię jest jednak błędny”.[1] Zgodnie jednak z logiką niezajmowania konkretnego stanowiska, dalej pisze coś innego mianowicie, że w Wansee, „ochoczo poparli zamysł wytępienia 11 milionów ludzi”.[2] Co zatem naprawdę wydarzyło się na tej konferencji?

Cała nasza wiedza opiera się o jedną notatkę, która się zachowała i jest dostępna na stronie muzeum Wannsee, także w języku polskim. Większość dyskusji poświęcona była zagadnieniu, kogo można traktować jako Żyda. Oczywiście odnosiło się to do terenu Niemiec, bo na wschodzie (w tym również w Polsce) nikt takimi drobiazgami głowy sobie nie zaprzątał i do getta trafiali ci, których jakiś Niemiec za Żyda uważał, bardzo rozszerzająco traktując jakiekolwiek definicje. W tym wielostronicowym dokumencie kluczowe są dwa zdania wypowiedziane przez Heydricha przyjęte przez zgromadzonych do milczącej wiadomości. Żydzi (wszyscy?) mieli być skierowani w kolumnach roboczych do budowania dróg na wschodzie, gdzie przewidywano dużą śmiertelność. Ci którzy przeżyją mają być poddani „specjalnemu traktowaniu”. Ta zapowiedź wskazuje na eksterminacyjne intencje wobec Żydów, ale jednocześnie pokazuje, że plany były na etapie bardzo początkowym, i w szczegółach zupełnie nierealistyczne. Jak na długą wypowiedź Heydricha to bardzo skąpe i ogólne informacje. Nie zostały także zrealizowane zgodnie z zapowiedziami i nie były przedmiotem dyskusji na konferencji. Na dodatek nie jest jasne, w jakiej relacji do tych planów była Akcja Reinhardt, do której trwały już przygotowania – w budowie były kolejne obozy zagłady.[3]

Podsumowując: na konferencji w Wannsee nie zapadły żadne decyzje dotyczące eksterminacji Żydów. W wypowiedzi Heydricha były jedynie bardzo ogólnikowe zapowiedzi wskazujące na zamiar eksterminacji Żydów europejskich. Znaczenie notatki z tej konferencji polega na tym, że jest to jedyny dokument wskazujący na planistykę dotyczącą Holocaustu. Powierzchowny, niezrealizowany, ale tylko taki mamy!

Generalnie Rees prezentuje postawę wyważoną, pewnym wyjątkiem jest stanowisko Watykanu i Kościoła wobec Holocaustu. Tutaj, podobnie jak w przypadku Wannsee podąża za głosem tłumu. Uczciwie przedstawia argumenty różnych stron, ale ostatecznie wyciąga wnioski wbrew przedstawianym argumentom. Warto tu przytoczyć sytuację z Holandii. Mianowicie kiedy Niemcy dowiedzieli się, że biskup Utrechtu Johannes de Jong zamierza potępić w 1942 roku deportacje Żydów, ostrzegli go, że jeżeli to uczyni, deportowani z Holandii zostaną także Żydzi, którzy przeszli na chrześcijaństwo. Biskup ogłosił list pasterski, a Niemcy zgodnie z zapowiedzią deportowali dodatkowo kilkuset ochrzczonych Żydów. Jedną z ofiar tego odwetu była karmelitanka Edyta Stein[4] (szkoda, że Rees o tym nie wspomina), późniejsza błogosławiona. Naprawdę poważnych wygibasów myślowych wymagało, żeby pomimo doświadczeń z tego dramatycznego szantażu nie rozumieć powodu milczenia Watykanu.

Czytelnicy nieco lepiej zorientowani w historii Holocaustu nie powinni za dużo od książki oczekiwać. W wielu miejscach brakuje dat, liczb, nazwisk. Ułatwia to narrację typu dziennikarskiego, zindywidualizowanie losów żydowskich i przejmującą opowieść dotyczącą strasznych losów poszczególnych ludzi. Plusem książki jest szeroka perspektywa, mówienie o sytuacji w wielu krajach i podejmowanie tematów wzbudzających kontrowersje. Zdecydowanie warto przeczytać, każdy dla siebie coś znajdzie.

Laurence Rees, Holocaust. Nowa historia, Prószyński i S-ka, Warszawa 2018, s. 552, indeks [!], ilustracje.


[1] s. 290.

[2] s. 295

[3] W Wikipedii błędnie jest łączona Akcja Reinhardt z konferencją w Wannsee, hasło „Einsatz Reinhardt”, dostęp 11.08.2020.

[4] W starszych biografiach Edyty Stein zwykle pomijano ten kontekst jej wywózki: Janina Immaculata Adamska, Błogosławiona Edyta Stein, Wyd. OO, Karmelitów Bosych, Kraków 1988 i Wladysław Kluz, Wrocławianka dr Edyta Stein, ATK Warzawa 1989. Natomiast prawdziwy zalew szczegółów w: Edyta Stein. Filozof i karmelitanka, opr. s. Teresa Renata od Ducha Świętego, Edition du Dialogue, Paris 1987 – zapewne dlatego, że zakonnica-autorka była Holenderką; co z tego skoro istota szantażu umknęła w powodzi drugorzędnych detali, przy okazji okazało się, że Rees kilka szczegółów pomylił. W niezawodnej Wikipedii na temat przyczyny deportacji ledwie pół zdania (hasło Edyta Stein, dostęp 7.12.2020)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

trzy + cztery =