Książki

Podsumowanie

Wszyscy piszą podsumowania roku, to może i ja napiszę.

Najważniejszym, ale i najmniej przyjemnym faktem w roku 2011 były opóźnienia w recenzowaniu książek. Na biurku piętrzy się 20 (!!!) książek czekających, aby coś o nich napisać, a co gorsza, stos rośnie, a nie maleje, mimo zasadniczych postanowień w tej sprawie. Chyba muszę częściej, a krócej. Poza tym rok upłynął pod presją ciężkich wyzwań zawodowych i coraz rzadziej miałem na tyle wolną głowę, aby na dłuższą chwilę usiąść do pisania. Może to jakieś wytłumaczenie tego bardzo niebudującego stanu.

Przeczytałem pięćdziesiąt kilka książek, co nie jest złym wynikiem, biorąc pod uwagę, że wśród nich było kilka ogromnych (od 600 do 1100 stron) cegieł historycznych. Właściwie nie spotkałem w ostatnim roku książek, które były całkowitą porażką (żadnej lektury nie porzuciłem) i jest to zjawisko bardzo pozytywne. Natomiast trafiłem na kilka super fascynujących książek. Odkryciem było Na plaży Chesil McEwana.  Do zalewu literatury anglosaskiej podchodzę dość sceptycznie, tym bardziej pozytywne zaskoczenie; autor jest gwiazdą uznaną tym niemniej przyjemnie. Drugi był Bernhard Schlink, znany głównie dzięki Lokatorce, natomiast jego Coraz dalej od miłości przeszło niesłusznie niezauważone. Radość dla mnie była podwójna, bo literaturę niemiecką znam słabo, a tu od razu taki celny strzał. Trzecią pozycją, o której muszę wspomnieć, jest Oczyszczenie Sofi Oksanen, dla mnie książka bliska ideału, ale niestety o niej jeszcze nie napisałem, jak widać muszę to zaniedbanie koniecznie nadrobić. Odkryciem w literaturze polskiej była twórczość Janusza Krasińskiego, Na stracenie, czyli pierwszą cześć  jego autobiograficznej tetralogii udało się już zrecenzować. Do największych rozczarowań zaliczam Jula Goźlińskiego – tyle pozytywnych recenzji, a lektura, delikatnie mówiąc, z zastrzeżeniami.

Literatura faktu i historyczna była wyłącznie przyjemnością. Trudno tu kogoś wyróżnić, ale jeżeli muszę to:  książki o hiszpańskiej wojnie domowej Beevora i Pio Moi, za zmianę mojego patrzenia na ten konflikt, Romana Graczyka SB wobec Tygodnika Powszechnego, za rzetelność i odwagę oraz Grzegorza Nowika Zanim złamano Enigmę… Polski radiowywiad podczas wojny z bolszewicką Rosją 1918-1920 za nieosiąganą przez innych wnikliwość i szczegółowość (dwie ostatnie pozycje nie zostały jeszcze zrecenzowane, kolejna klęska).

W teatrze bywałem rzadko, ale mimo to trafiłem na bardzo interesujący Lipiec Gruszki i Wyrypajewa. Zarówno ten spektakl, jak i inne zrobione przez ten tandem polecam z czystym sumieniem.

Filmów obejrzałem mnóstwo, chyba najlepsze to Nic osobistego Urszuli Antoniak i Ludzie Boga Xaviera Beauvois. Mimo fali krytyki podobała mi się Bitwa warszawska Hoffmana, a zarzuty, że jest to film niezgodny z prawdą historyczną zaliczam z pełną odpowiedzialnością do oczywistych bredni. W tym roku toczyła również nieustająca polemika, z moimi bardzo krytycznymi uwagami o Walcu z Baszirem. Walczę samotnie z całym frontem i przypuszczam, że walka owa przeniesie się i na najbliższy rok. Sporo zainteresowania, w tym i polemik wzbudziła także recenzja Długiego marszu Rawicza i filmu Niepokonani. Przy okazji warto nadmienić o bardzo miłej wymianie komentarzy przy okazji Wieszania Rymkiewicza.

Jak widać z powyższego rok był owocny, obfitował w wiele odkryć i przyjemności, a jednocześnie pozbawiony był, co rzadkie, goryczy ugrzęźnięcia w nietrafionych lekturach, czego życzę również wszystkim czytelnikom tego bloga.