Rosyjski sztylet
Pisanie o przedmiocie tej książki nastręcza trudność, bo trzeba wyjaśnić, co to takiego jest wywiad nielegalny. Nie jest to wcale banalne, bo w pewnym sensie, każdy wywiad na terenie cudzego państwa jest nielegalny. Tym niemniej oficerowie, którzy pełnią funkcje rezydentów, działają o tyle legalnie, że występują jako dyplomaci, nie udają obywateli państwa, które szpiegują; w zamian za to mają immunitet dyplomatyczny. Werbują oni agentów, którzy w przypadku wpadki odpowiadają przed sądem i oni rzeczywiście działają w konflikcie z prawem. Ale nie o nich w tej książce chodzi.
Nielegałami w języku służb nazywa się specjalnie wyszkolonych oficerów, którzy pod przybraną tożsamością prowadzą działalność na terenie innego kraju. To bardzo, bardzo wymagająca służba. Proszę sobie wyobrazić, że ktoś po kilkuletnim szkoleniu decyduje się na dwudziesto- trzydziestoletni pobyt w obcym kraju pod przybraną tożsamością, idealnie wtapiając się w społeczeństwo aktualnie zamieszkiwanego państwa. Do tego ponosi niemałe ryzyko ujawnienia, zagrożonego bezwzględnie więzieniem, bo w ich przypadku nie ma przecież mowy o immunitecie.
W jakim celu używa się nielegałów? Do prowadzenia szczególnie ważnych agentów, których mógłby zdekonspirować kontakt z normalnymi rezydentami służb, poddawanymi przecież kontroli i inwigilacji. Po drugie utrzymuje się ich jako „śpiochów”, którzy są przygotowani do przejęcie kontaktów z agenturą w przypadku wojny, kiedy znikają oficjalni rezydenci. Po trzecie wreszcie, przygotowywani są do działalności dywersyjnej na zapleczu wroga w przypadku konfliktu zbrojnego. Wtedy, poza rozpoznaniem kluczowych obiektów, ich działalność ograniczona jest do minimum. Jak widać z tego zestawienia, nielegałowie są bodaj najgroźniejszą grupą w obszarze służb specjalnych, a ich obecność świadczy o fundamentalnym zainteresowaniu danym krajem i to bynajmniej nie w celach pokojowej infiltracji wywiadowczej. Dodajmy do tego, że szkolenie, uplasowanie i utrzymywanie tej grupy agentów jest potwornie kosztowne i związane z kolosalnym wysiłkiem służb.
No i bodaj najważniejsza informacja – nielegałami posługuje się tylko Rosja, a wcześniej oczywiście Związek Sowiecki. Państwa demokratyczne nie narażają swoich oficerów na takie ryzyko i nie stawiają przed nimi wymagania pozostawania w służbie na terenie obcego państwa przez kilkadziesiąt lat i to pod obcą tożsamością.
Autor w swojej pracy przedstawił zarówno analizę metod pracy nielegałów jak i historię operacji o nich opartych. Ku sporemu zaskoczeniu okazuje się, że wraz z końcem zimnej wojny ta historia nie uległa zakończeniu. W czerwcu 2010 roku aresztowano 10 nielegałów w Stanach Zjednoczonych a jedenastego na Cyprze. Opinia publiczna była zszokowana zakresem penetracji społeczeństwa amerykańskiego przez rosyjskie służby specjalne i to z wykorzystaniem tak zaawansowanej i ryzykownej metody, jaką jest posługiwanie się oficerami pod cudzą tożsamością. Dodajmy do tego kilku takich agentów aresztowanych wcześniej na terenie Kanady.
Do ciekawostek należy pewna historia z Izraela. Tam mianowicie w 1983 roku Szin Bet aresztowało w Marcusa Awrama Klinberga agenta, (być może nielegała), który systematycznie od blisko trzydziestu lat informował Związek Sowiecki o izraelskich badaniach w zakresie broni biologicznej i chemicznej. A wiedzę miał z pierwszej ręki, bo pracował jako naukowiec w ośrodku Nes-Cyjon (Cud Syjonu), stanowiącym centrum takich badań w Izraelu. Do ciekawostek należy fakt, że urodził się w Warszawie, w Polsce skończył szkołę i rozpoczął studia medyczne. Po 1939 związał się jednak ze Związkiem Sowieckim. Aż do śmierci.
Autor książki, Andrzej Kowalski jest pułkownikiem polskiego kontrwywiadu, byłym dowódcą Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Przez piętnaście lat był w służbie kontrwywiadowczej. To bardzo dobrze, że doświadczony oficer publicznie dzieli się swoją wiedzą. Nie żeruje na sensacyjnych tematach, ale pisząc ściśle merytoryczne opracowanie buduje w społeczeństwie wiedzę o realnych zagrożeniach. W analizach zamieszczonych w książce czuć specjalistę od kontrwywiadu, który od razu, niejako odruchowo, wychwytuje podstawowe prawidłowości, sposoby działania, a zwłaszcza przechwytywania tożsamości i budowania legendy tworzącej życiorys oficera pod przybraną tożsamością.
Po doskonałej książce o nielegałach aż prosi się, żeby tak kompetentny autor zajął się jeszcze bardziej skomplikowanym ale i ciekawszym tematem, jakim są agenci wpływu. Patrząc tylko na doświadczenia z Polski, jestem pewien, że temat jest gorący i zarówno służbom jak i opinii publicznej przydałaby się kompetentna analiza tego tematu.
Z osiągnięć pułkownika Kowalskiego, jako autora ciekawej książki jestem jako czytelnik bardzo zadowolony, ale muszę przyznać, że nurtuje mnie pytanie, jak to się dzieje, że oficer o tym stopniu kompetencji, względnie młody (chyba nie przekroczył pięćdziesiątki) znajduje się poza polskimi służbami? Jak by powiedział Kisiel „a jak myślisz koteczku?”
Na koniec jeszcze refleksja doraźna. Ilu takich agentów znajduje się Polsce? Ilu mamy śpiochów budzonych tylko wtedy, kiedy Rosja ma jakieś strategiczne interesy? A ilu obudzono dla propagandowego wsparcia Rosji po agresji na Ukrainę? Powiedzmy sobie szczerze, polskie służby nie mają w tym zakresie wielkich osiągnięć, a najbardziej do tego powołane Wojskowe Służby Informacyjne nie miały żadnych, natomiast same były infiltrowane przez agenturę ze wschodu, zresztą wykrytą przez służby cywilne. Nie ma się zatem czemu dziwić, że z Polski nie mamy żadnych danych dotyczących czasów ostatnich. Sam jednak fakt zainteresowania się pułkownika Kowalskiego akurat tym problemem świadczy, że mamy o czym myśleć i czego się obawiać.
W sposób dowodny Polska znalazła się w zakresie działań nielegałów przy okazji operacji „Progress”. Zaczęła się ona w 1968 roku w Czechosłowacji. Władze Związku Sowieckiego były tak zaniepokojone sytuacja w tym kraju, że nasłały na niego całe tabuny oficerów operujących pod tożsamością obywateli państw zachodnich. Jak ważna była to dla nich kwestia, niech świadczy fakt, że wykorzystali do tego już „zalegendowanych” na Zachodzie ludzi, zwiększając w ten sposób ryzyko ich ujawnienia. Ten sam mechanizm został zastosowany w Polsce podczas karnawału „Solidarności”. Wiemy o kilku sowieckich tajniakach występujących pod personaliami obywateli zachodnich, którzy prowadzili wtedy w Polsce działalność rozpoznawczą. Ta metodyka jest w każdej chwili gotowa do powtórzenia.
Jak z powyższych uwag widać książkę oceniam bardzo wysoko, 10/10 i zaliczam do sił sensu za postawienie meritum ponad sensacyjność. Szkoda tylko, że wydawnictwo nie dołożyło swojej cegiełki do jakości książki i wydało ją bez opracowania redakcyjnego, ale lektura i tak jest interesująca, choć miejscami chropawa.
Andrzej Kowalski, Rosyjski sztylet. Działalność wywiadu nielegalnego, LTW Łomianki 2013.