Stanisław Sławiński, Armia „Pomorze”
Kontynuuję przegląd dawno temu wydanych wspomnień związanych z kampanią wrześniową. Tym razem są to pamiętniki Stanisława Sławińskiego. Do wybuchu wojny był projektantem i inspektorem nadzoru budowlanego w Korpusie Ochrony Pogranicza. Przydział mobilizacyjny dostał do 27 pal, stamtąd trafił do sztabu 27 Dywizji Piechoty gen. Juliusza Drapelli. Ten zaś młodemu oficerowi rezerwy powierzył bardzo odpowiedzialna funkcję, mianowicie oficera łącznikowego 27 DP przy sztabie Armii „Pomorze”. Od tego momentu wspomnienia por. Sławińskiego robią się naprawdę ciekawe.
W sztabie Armii „Pomorze” powierzono mu funkcje kuriera przewożącego rozkazy nie tylko do macierzystej 27 DP, ale również do innych wielkich jednostek. Dzięki temu poznajemy dramatyczne okoliczności rozbicia w korytarzu pomorskim 9 DP, pokiereszowania 27 DP i Pomorskiej BK. Szczególne wrażenie robi opis rozpaczliwej sytuacji wycofujących się jednostek natrafiających na barierę Wisły, gdzie nie czekają na nich żadne środki przeprawowe. Sławiński przedstawia ciekawą analizę przyczyn, które doprowadziły do saperskiej klęski, bowiem Armia „Pomorze” posiadała 1 września wystarczającą liczbę mostów saperskich i promów do zabezpieczenia efektywnego odwrotu swoich jednostek przez Wisłę. Zadecydowały błędy dowództwa Armii w zakresie lokalizacji mostu pontonowego i bierna postawa saperów w ostatnim momencie, kiedy obrona w korytarzu się zawaliła. Sławiński za tę wpadkę obciąża szefa saperów Armii „Pomorze” ppłk. Strumińskiego. (s.99-101, 110). Referuje też, co udało mu się ustalić odnośnie szarży pod Krojantami (s.60-61), jest to głos o tyle ciekawy, że autor sam nie był zaangażowany emocjonalnie w rozkazodawstwo dotyczące tej szarży. Obiektywizm jest tu wielce pożądany, ponieważ wiele szczegółów do tej pory budzi rozmaite wątpliwości.
Drugi bardzo ciekawy okres działalności por. Sławińskiego odnosi się do walk części sił Armii „Pomorze” osłaniających tyły wojsk walczących nad Bzurą. Zwłaszcza chodzi tu o obronę Płocka przez 19 pp płk. Stanisława Sadowskiego (nie mylić z gen. Janem Sadowskim) pochodzący z rozczłonkowanej w transportach 5 DP gen. Juliusza Zulaufa.
Książka warta przeczytania, pokazuje z jednej strony, jak wyglądały walki widziane przez młodszego oficera, z drugiej dostarcza niezwykle cennych informacji jak dowodzono Armią „Pomorze”. Na przykład okazuje się dzięki tym wspomnieniom, że podstawowym środkiem łączności między sztabem armii a poszczególnymi dywizjami była służba kurierów. To oczywiste, że przy szybkim tempie wydarzeń, zarówno sztab armii miał spóźnione informacje, jak i jego rozkazy również musiały być spóźnione i nieadekwatne do sytuacji, mimo najlepszej woli oficerów sztabu. W pierwszych dnia września sprawę ratowały obserwacyjne i łącznikowe loty samolotów, ale to też służba kurierska, tyle że szybsza. Co ciekawe, pisał o tym także Sławiński, tylko Kazimierz, autor książki o lotnictwie Armii „Pomorze”, a we wrześniu oficer w eskadrze obserwacyjnej działającej na rzecz tej armii. Oczywiście musi wprawiać w zdumienie brak łączności radiowej. W tym kontekście warto zwrócić uwagę, że radiostacji nie mieliśmy za dużo, ale jednak takowe były. To kolejny przyczynek do obrazu łączności podczas kampanii wrześniowej.
Stanisław Sławiński, Od Borów Tucholskich do Kampinosu, Iskry, Warszawa 1969
Stanisław Sławiński, Armia „Pomorze”
Kontynuuję przegląd dawno temu wydanych wspomnień związanych z kampanią wrześniową. Tym razem są to pamiętniki Stanisława Sławińskiego. Do wybuchu wojny był projektantem i inspektorem nadzoru budowlanego w Korpusie Ochrony Pogranicza. Przydział mobilizacyjny dostał do 27 pal, stamtąd trafił do sztabu 27 Dywizji Piechoty gen. Juliusza Drapelli. Ten zaś młodemu oficerowi rezerwy powierzył bardzo odpowiedzialna funkcję, mianowicie oficera łącznikowego 27 DP przy sztabie Armii „Pomorze”. Od tego momentu wspomnienia por. Sławińskiego robią się naprawdę ciekawe.
W sztabie Armii „Pomorze” powierzono mu funkcje kuriera przewożącego rozkazy nie tylko do macierzystej 27 DP, ale również do innych wielkich jednostek. Dzięki temu poznajemy dramatyczne okoliczności rozbicia w korytarzu pomorskim 9 DP, pokiereszowania 27 DP i Pomorskiej BK. Szczególne wrażenie robi opis rozpaczliwej sytuacji wycofujących się jednostek natrafiających na barierę Wisły, gdzie nie czekają na nich żadne środki przeprawowe. Sławiński przedstawia ciekawą analizę przyczyn, które doprowadziły do saperskiej klęski, bowiem Armia „Pomorze” posiadała 1 września wystarczającą liczbę mostów saperskich i promów do zabezpieczenia efektywnego odwrotu swoich jednostek przez Wisłę. Zadecydowały błędy dowództwa Armii w zakresie lokalizacji mostu pontonowego i bierna postawa saperów w ostatnim momencie, kiedy obrona w korytarzu się zawaliła. Sławiński za tę wpadkę obciąża szefa saperów Armii „Pomorze” ppłk. Strumińskiego. (s.99-101, 110). Referuje też, co udało mu się ustalić odnośnie szarży pod Krojantami (s.60-61), jest to głos o tyle ciekawy, że autor sam nie był zaangażowany emocjonalnie w rozkazodawstwo dotyczące tej szarży. Obiektywizm jest tu wielce pożądany, ponieważ wiele szczegółów do tej pory budzi rozmaite wątpliwości.
Drugi bardzo ciekawy okres działalności por. Sławińskiego odnosi się do walk części sił Armii „Pomorze” osłaniających tyły wojsk walczących nad Bzurą. Zwłaszcza chodzi tu o obronę Płocka przez 19 pp płk. Stanisława Sadowskiego (nie mylić z gen. Janem Sadowskim) pochodzący z rozczłonkowanej w transportach 5 DP gen. Juliusza Zulaufa.
Książka warta przeczytania, pokazuje z jednej strony, jak wyglądały walki widziane przez młodszego oficera, z drugiej dostarcza niezwykle cennych informacji jak dowodzono Armią „Pomorze”. Na przykład okazuje się dzięki tym wspomnieniom, że podstawowym środkiem łączności między sztabem armii a poszczególnymi dywizjami była służba kurierów. To oczywiste, że przy szybkim tempie wydarzeń, zarówno sztab armii miał spóźnione informacje, jak i jego rozkazy również musiały być spóźnione i nieadekwatne do sytuacji, mimo najlepszej woli oficerów sztabu. W pierwszych dnia września sprawę ratowały obserwacyjne i łącznikowe loty samolotów, ale to też służba kurierska, tyle że szybsza. Co ciekawe, pisał o tym także Sławiński, tylko Kazimierz, autor książki o lotnictwie Armii „Pomorze”, a we wrześniu oficer w eskadrze obserwacyjnej działającej na rzecz tej armii. Oczywiście musi wprawiać w zdumienie brak łączności radiowej. W tym kontekście warto zwrócić uwagę, że radiostacji nie mieliśmy za dużo, ale jednak takowe były. To kolejny przyczynek do obrazu łączności podczas kampanii wrześniowej.
Stanisław Sławiński, Od Borów Tucholskich do Kampinosu, Iskry, Warszawa 1969
Wywiad Korpusu Ochrony Pogranicza
Marek Jabłonowski, Jerzy Prochwicz, Wywiad Korpusu Ochrony Pogranicza 1924-1939, Oficyna Wydawnicza ASPRA-JR, Warszawa 2003/2004
Książka bez istotnej wartości poznawczej. Jedyną jej wartością są załączniki źródłowe i cytaty dokumentów w tekście.
Autorzy nie podążali za problemami badawczymi, streścili jedynie dane źródłowe, na które natrafili w archiwaliach. A w archiwaliach najczęściej pozostają dane dotyczące struktur organizacyjnych, statystyki i zestawienia. Zatem dowiadujemy się o strukturach i statystykach, ale nie o realnej działalności i znaczeniu opisywanej formacji. Zerowy stopień sproblematyzowania. Szkoda więcej pisać o działalności pozornie naukowej. Nie polecam.