Otto Wagner i jego szkoła
Tytułowy Otto Wagner był jednym z głównych twórców wiedeńskiej secesji. Poniżej kamienica Wienzeile 40 przez niego zaprojektowana
Dla przedstawionej tu pracy ważniejsze jest jednak to, że Otto Wagner był wykładowcą Akademie der bildenden Künste (Akademii Sztuk Pięknych) w Wiedniu. Zgromadził dookoła siebie liczne grono studentów i młodych architektów. Panowała tam atmosfera twórczych poszukiwań, konstruowania nowych założeń. Mistrz nie ograniczał uczniów swoimi poglądami, zachęcał do tworzenia własnych, unikalnych projektów. To właśnie atmosfera wolności i kreatywności była cechą charakterystyczną szkoły Otto Wagnera. Jego uczniowie tworzyli zarówno sztukę dekoracyjną (na zdjęciu obok), jak odwoływali się do prostych, klasycznych założeń w architekturze (poniżej).
Omawiana książka, bardzo miły prezent z Wiednia, za który dziękuję, stanowi podsumowanie twórczości jego uczniów. W znakomitej większości składa się z projektów. Niestety autor, w bardzo skrótowym tekście i lakonicznych podpisach pod ilustracjami nie informuje, które z nich zostały zrealizowane. Można się domyślać, że większość pozostała w fazie projektowej. Zatem mamy do czynienia, z wielkim, bogatym, zróżnicowanym projektem miasta, które nigdy nie powstało. Dla jednych to będzie zaleta, dla innych wada.
W każdym razie książka jest interesująca, bogato ilustrowana (ok. 400 ilustracji) i starannie wydana; 8/10 ocenę obniża lakoniczność tekstów.
Otto Wagner und seine Schule, Verlag Walter Zednicek, Vien 2008
Łódź w wielu odsłonach
Właśnie udało się to, co lubię najbardziej – krótki, intensywny wypad do jakiegoś interesującego miejsca i to wypad obfitujący w zróżnicowane przygody i podniety. Niektóre punkty zrealizowanego programu pewnie zostaną rozbudowane do osobnych notek, a tymczasem krótki przegląd wydarzeń, który daje pojęcie, o co chodzi przy takich eskapadach. A zatem:
8.30. Wyjazd. W samochodzie sporo książek na temat planowanych do odwiedzenia miejsc, ale też kanapki i termos z kawą, aby nie tracić czasu na jedzenie po drodze.
10.15. Muzeum w Zgierzu, z najważniejszą wystawą „Kruszówka”, czyli oryginalne wyposażenie z końca XIX wieku domu zgierskich fabrykantów. Mamy pewność, że ok. 90% eksponatów pochodzi z konkretnego domu państwa Krusze. To rodzina powstała po ślubie Małgorzaty Borst, pochodzącej z familii zgierskich fabrykantów z Julianem Krusze z rodziny przemysłowców pabianickich. To rzadki zbiór XIX-wiecznego wyposażenia jednej, konkretnej rezydencji. W Łodzi zachowały się pałace, ale ich wystrój w większości się nie zachował. Tu jest odwrotnie. Ekspozycja jest podzielona na kilka pomieszczeń: jadalnię, kuchnie, salon, sypialnię. W kuchni możemy oglądać m.in. oryginalny piec, kredens, komplet garnków, rondli i patelni oraz przyrządy używane przez służbę. W sypialni znajduje podróżna walizeczka z pełnym zestawem męskich kosmetyków i przyborów do higieny osobistej używanych podczas wojaży. W muzeum jeszcze rzut oka na wystawę o dziejach Kościoła pod rządami totalitaryzmów i jedziemy dalej.
11.00. Z daleka (ciągle jest tam jednostka wojskowa) udaje się zobaczyć koszary 10 batalionu pancernego. Batalion utworzono pod koniec lat trzydziestych i specjalnie dla niego wybudowano w Zgierzu koszary, według tego samego projektu, co koszary na Westerplatte. Ciekawy symbol modernizacji polskiej armii.
12.00. Biała fabryka Geyera w Łodzi, a w niej muzeum włókiennictwa. W końcu zrozumiałem, na czym polegał wynalazek „fruwającej Jenny” czyli maszyny przędzalniczej, która zrewolucjonizowała włókiennictwo w końcu XVIII wieku. Sama fabryka powstała w 1839 roku, jako pierwsza w Łodzi wykorzystująca napęd parowy do maszyn włókienniczych. Sporo różnych ciekawostek + wystawa „Moda przez XX wiek” + skansen łódzkiego budownictwa drewnianego.
13.30. Księży Młyn, czyli kompleks fabryczno-mieszkalny Scheiblerów. Największe budynki fabryczne właśnie zostały przebudowane na lofty. Inwestycja miała potężne spóźnienie, ale chyba dobiega końca. Wygląda nieźle. Dawniej w skład kompleksu wchodziły także domy mieszkalne dla pracowników, szkoła, szpital, straż pożarna i budynek zwany „bielnik Kopischa” najstarsza istniejąca budowla przemysłowa w Łodzi.
14.00. Pałac Herbstów. Wybudowany ok. 1875 dla Edwarda Herbsta i Zofii Matyldy Scheibler. W rękach rodziny Herbstów pozostał do 1941 r., kiedy to ostatni z Herbstów wyjechał do Wiednia zabierając ze sobą całe wyposażenie. Później pałac ulegał postępującej dewastacji. Odbudowany w latach osiemdziesiątych. Wygląda prześwietnie, konsekwentny neobarok z elementami secesyjnymi. Zrekonstruowany wzorowo. Jest na co popatrzeć.
15.00. Wystawa Modernizacje 1918-1939 w Muzeum Sztuki przy Manufakturze. Finisaż wystawy, z oprowadzeniem i odautorskimi komentarzami p. Andrzeja Szczerskiego, jej kuratora. Wystawa skonstruowana została, jako przegląd przez kraje Europy Środkowo-Wschodniej i to jest w niej najciekawsze, ten rozmach, szerokość perspektywy. Z jednej strony węgierska rewolucja, z drugiej budowa Gdyni, z jednej projekt gospodarczo-społeczno-architektoniczny Tomasza Baty (tego od obuwia), z drugiej architektura modernistyczna krajów nadbałtyckich. Wystawie towarzyszy książka Andrzeja Szczerskiego, Modernizacje. Sztuka i architektura w nowych państwach Europy Środkowo-Wschodniej 1918-1939. Rzecz wymaga osobnego komentarza.
18.00. Taetr im. Jaracza i sztuka Lew na ulicy, Judith Thompson w reż Mariusza Grzegorzka. Bardzo ciekawa, poruszająca, nie dająca gotowych odpowiedzi, ale jednocześnie przejmująca, zaangażowana, czyli to, co lubimy w teatrze najbardziej. I udało się już napisać notkę o tej sztuce.
23.30. Z powrotem w domu.