Wolne miasto Zakopane
W Zakopanem każdy był i każdy ma swoje zdanie na jego temat. Podobnie na temat recenzowanej książki każdy będzie miał własną opinię.
Przechodząc do istoty rzeczy – bardzo zachęcam do przeczytania tego opracowania. Autor prezentuje w nim podejście całkowicie odmienne od tego, jakie zwykle jest przedstawione w odniesieniu do Zakopanego. Nie ma tu cyganerii artystycznej, rzemiosła ludowego, kultury góralskiej ani nawet smacznych anegdot. Jest za to wnikliwa analiza rosnącego jak na drożdżach prywatnego biznesu (czy raczej jak się wtedy mówiło „prywatnej inicjatywy”). Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie działo się to w państwie socjalistycznym, które na wszelkie możliwe sposoby ograniczało lub wprost zabraniało aktywności gospodarczej swoich obywateli. Największe znaczenie miało w tej materii samowolne budownictwo domów stawianych „pod wynajem”.
Jednym z ciekawszych ustaleń autora było wyjaśnienie przyczyny niebywałego rozrostu kwater prywatnych. Była nią aktywność państwowych zakładów pracy, które koniecznie chciały mieć możliwość organizowania wczasów dla swoich pracowników i podnajmowały od prywatnych właścicieli zarówno bazę noclegową, jak i zaplecze umożliwiające wyżywienie. Żadne formalne ograniczenia tu nie pomagały, każde z nich można było w jakiś sposób obejść.
Profesor Kochanowski bardzo kompleksowo przedstawił sytuację Zakopanego. Omówił zarówno przemiany władzy w mieście, funkcjonowanie organów ścigania, jak i aktywność obywateli w rozbudowie prywatnej bazy turystycznej.
Czego zabrakło? Najbardziej chyba chociaż skrótowego przedstawienia działalności poakowskiego podziemia antykomunistycznego. Na całym Podhalu było ono bardzo żywe. Na terenie Zakopanego mieszkało wiele osób czynnie zaangażowanych w zbrojne podziemie i musiało to mieć wpływ na postawy ludności. Jak głęboki? Nie potrafię odpowiedzieć bez szczegółowych badań. Na pewno specyficzny klimat społeczny Zakopanego, z całkowitym lekceważeniem komunistycznych władz, nie brał się wyłącznie z chęci zarobienia „dutków”. Socjalistyczne państwo było tu elementem obcym, jak na całym Podhalu, i antykomunizm górali miał tu swoje znaczenie. Tego wątku wyraźnie zabrakło.
Szkoda także, że autor nie pokusił się na żadne porównania. Czy w kurortach nadmorskich nie panowała podobna „wolność”? Pamiętam, że z rodzicami wielokrotnie byłem nad morzem i zawsze nocowaliśmy w kwaterach prywatnych i stołowaliśmy w miejscach, gdzie pokątnie wydawano obiady. Czy nie było to podobne do Zakopanego?
Kochanowski przedstawił Zakopane, jako przedmiot turystycznego pożądania wszystkich Polaków. Moje wspomnienia są jednak inne. Pamiętam, że w czasie górskich wędrówek, kiedy chcieliśmy iść w Tatry, musieliśmy zawadzić o Zakopane. Z dworca PKP przechodziliśmy do dworca autobusowego starając się jak najmniej czasu spędzić w samym mieście. Atmosfera komercyjnego blichtru napawała nas obrzydzeniem. Nie było to doświadczenie jednostkowe, jednakże w książce nie zostało w żaden sposób zauważone.
Oczywiście postulaty możliwych rozszerzeń lub uzupełnień można mnożyć. Nie zmienia to w niczym wysokiej oceny pracy takiej jaka jest. Dla mnie 9/10, bo rozumiem, że autor chciał książkę zamknąć w jakimś obliczalnym czasie i objętości. Jerzy Kochanowski, Wolne miasto Zakopane 1956-1970, Wydawnictwo Znak, Kraków 2019, ss. 332.