Wspomnienia artylerzysty
Wspomnienia Stanisława Truszkowskiego mają kapitalne znaczenie dla zrozumienia kampanii wrześniowej. Wiele osób zadaje sobie pytanie, jak polska armia, bitna, dobrze wyszkolona, przygotowana do wojny tak sromotnie kampanię przegrała. Oczywiście, Niemcy posiadali przewagę ilościową i techniczną. Po ich stronie był czynnik zaskoczenia i bardzo sprzyjający układ granicy, umożliwiającej okrążenie wojsk polskich. Tej wojny nie można było wygrać i polscy sztabowcy zdawali sobie z tego sprawę, ale powinniśmy ją przegrać znacznie lepiej. Co zadecydowało o sromotnej klęsce? Przecież gdzieś po tygodniu walk, niezależnie od lokalnych sukcesów w obronie, wojna była strategicznie przegrana, a nasza obrona zdezorganizowana. Jakie czynniki na to wpłynęły?
Z poziomu makro mniej więcej wiemy, jak do tej klęski doszło. Z poziomu mikro jest już gorzej. Dlaczego nawet lokalnie nie udało się ustabilizować naszej obrony?
Stanisław Truszkowski był artylerzystą, dowódcą baterii w 1 pułku artylerii lekkiej przynależnym 1 Dywizji Piechoty Legionów. Zwłaszcza jego tom wspomnień Mój wrzesień jest z punktu widzenia tych pytań bardzo ciekawy. Kilka epizodów zasługuje na przytoczenie.
Najbardziej wrył mi się w pamięć moment, kiedy jego dywizjon prowadził walkę artyleryjską z Niemcami. Nic nie było rozstrzygnięte. Wymiana ognia pozwalała przewidywać sukces. W tym momencie pojawił się nad polskim pozycjami niemiecki samolot rozpoznawczy, bezkarnie przeleciał na pułapie powyżej ognia polskich cekaemów przeciwlotniczych. Jest jasne, że posiadając takiego obserwatora, lada moment Niemcy wstrzelili się w pozycje polskiej artylerii i nastąpiła jej zagłada. Pozostała natychmiastowa ewakuacja, a polska piechota została bez wsparcia artyleryjskiego. Co z tego, że posiadaliśmy mniej więcej podobną artylerię, skoro nie mogła ona nawiązać równorzędnego pojedynku. Zadecydował jeden malutki samolocik obserwacyjny artylerii, któremu nie byliśmy się w stanie przeciwstawić. Zabrakło własnego lotnictwa myśliwskiego, a nawet jeśli jeszcze funkcjonowało lotnictwo armijne, to poza możliwością realnej łączności, zabrakło także efektywnej obrony przeciwlotniczej jednostek w polu. W efekcie, w tej potyczce, tak jakbyśmy artylerii nie mieli. To dużo tłumaczy.
Drugi epizod dotyczył artylerii 41 DP rez. w boju pod Różanem. Mimo iż dywizja ta nie była w pełni zmobilizowana, to akurat pod Różanem dysponowała kilkoma bateriami artylerii i dobrze usytuowanym plutonem artylerii pozycyjnej. Jako improwizowany dowódca pojawił się tam Truszkowski i ze zdumieniem skonstatował, że nasza artyleria milczy. Zabrakło jej dowódcy, dywizja jak wspomniałem nie zakończyła mobilizacji i nie było obsadzone stanowisko dowódcy artylerii dywizyjnej, nie było zatem także rozkazów, wyznaczenia celów itd. Niemcy wybrali czas i miejsce uderzenia trafiając na nie przygotowane jeszcze do walki oddziały (późna mobilizacja). I znów, co z tego, że mieliśmy artylerię, nawet na niezłych pozycjach, jak organizowaliśmy jej strzelanie z dużym opóźnieniem i to pod ogniem. Zabrakło tylko jednego człowieka. Być może to brak efektywnego wsparcia polskiej obrony zadecydował o porażce pod Różanem?
Wreszcie trzeci epizod. Artyleria 1 DP nie walczyła za często. Na szczęście, ponieważ w trakcie długiego odwrotu, straciła ona swoją kolumnę amunicyjną i bieżącego zapasu w jaszczach nie byłoby czym uzupełnić. Chaos ciągłego odwrotu, gubionych lub porzucanych taborów był losem wielu polskich jednostek. W efekcie dość często występowały braki w amunicji.
Swój szlak bojowy Truszkowski zakończył na Lubelszczyźnie. Jego bateria była w komplecie, zdolna do boju, nawet posiadała niewielką, ale zawsze, ilość amunicji. Cóż tego, skoro cała 1 DP straciła już zdolność do walki i do przebijania się dalej na południe. Niemcy byli szybsi, nie pierwszy raz stawali na drodze odwrotu tej dywizji. Pod Kałuszynem jeszcze dywizja miała wystarczająco dużo sil, żeby zmieść niemiecki pułk, po następnych kilku dniach odwrotu i walki w okrążeniu nie miała już siły, żeby osłaniać i wykorzystywać własną artylerię. Zawsze Niemcy byli przed nami i zagradzali drogę odwrotu. Nogi piechura przegrywały z niemieckimi samochodami i czołgami.
Oprócz wspomnień wojennych Truszkowski napisał też ciekawe wspomnienia z okresu pokoju, zwłaszcza okres wileński w 1 DPLeg. daje sporo do myślenia.
Stanisław Truszkowski, Mój wrzesień, LSW Warszawa 1959.
Stanisław Truszkowski, Z dni pokoju i wojny 1921-1939, WMON Warszawa 1983.
Jeden komentarz
Pummy
I’m not that much of a online reader to be honest but your
blogs really nice, keep it up! I’ll go ahead and bookmark your site to come back
in the future. All the best