Niewybaczalne sentymenty Tomasza Burka
Tomasza Burka pamiętam jeszcze z bardzo starych czasów, kiedy był znamienitym krytykiem literackim publikującym w drugim, podziemnym obiegu. Jak przez mgłę przypominam sobie jego fenomenalne szkice publikowane w „Pulsie”, które naonczas wyznaczały kierunki refleksji, a ich autor był dość powszechnie uznawanym autorytetem. Później, po odzyskaniu niepodległości, był coraz bardziej niezależny i coraz mniej widoczny. Nie tylko wykluczył się z salonu, ale nawet parę lat temu został „wzięty pod obcasy” przez GW, która wykorzystała do tego Janusza A. (nazwisko nie zasługuje na przytoczenie). Tak na marginesie: jest rzeczą wstrząsającą, że wystarczy, aby wybitny intelektualista miał poglądy niezależne i nie chciał zaciągnąć się do batalionu funkcjonariuszy frontu ideologicznego głoszącego jedynie słuszne idee, aby został zmarginalizowany i sflekowany.
Jeśli miałbym określić, jakie są główne cechy charakteryzujące twórczość Burka, to wskazałbym przede wszystkim osobność w poglądach, pamięć i poszukiwanie w literaturze kwestii zasadniczych.
Osobność. Oceny Burka chodzą swoimi własnymi drogami. O wielu autorach, którym Burek poświecił osobne, bardzo pozytywne recenzje mało kto słyszał; ograniczając się tyko do prozy chodzi tu o takie nazwiska jak: Kazimierz Kummer, Stanisław Czycz, Dawid Bieńkowski, Władysław Zambrzycki. Z drugiej strony o wielu literackich celebrytach Burek nie pisze nic.
Pamięć. Książkę otwiera doskonały esej 1863 w 1905 poświęcony przełamywaniu się w polskiej literaturze traumy, która stała się udziałem polskiego społeczeństwa po Powstaniu Styczniowym. Głównie jednak w tej kategorii chodzi o to, że Burek nie zapomina o fatalnym doświadczeniu PRL, które milionom ludzi zrujnowało życie, połamało kręgosłupy, stłamsiło ambicje. Symbolem tej pamięci niech będzie dowartościowanie Janusza Krasińskiego, autora cyklu powieściowego przedstawiającego losy pisarza w okresie real socjalizmu, rozpoczynające się od dłuższego uwięzienia pod absurdalnymi zarzutami. Krasiński to pisarz mało znany, przez literackich luminarzy celowo pomijany zgodnie z filozofią grubej kreski i objęciu milczeniem nie tylko ran, ale i ofiar PRL. Tym bardziej warte podkreślenia, że zwróciła na niego uwagę książkowiec> w blogu Dom z papieru.
Kwestie zasadnicze. Burek pisze językiem pięknym i precyzyjnym. Z tego powodu streszczanie jego poglądów może oznaczać ich dewaluację i wykrzywienie, lepsza będzie osobista wypowiedź.
Sam dawniej skłonny do pochopnych generalizacji i nadinterpretacji, zmieniłem dzisiaj front całkowicie. Stać się tak musiało wobec rozpowszechnionego (o)błędu moich współczesnych, przedkładających grę koncepcjami teoretycznymi i samym językiem ponad obcowania z substancjalną zawartością dzieł literackich. Tedy pociąga mnie czytanie empiryczne, mikroskopowe, dokładne, nacelowane na mnogość tropów oraz sygnałów sensu (…).[1]
I dodaje w recenzji Urbanowskiego Dezerterów i żołnierzy
Wraz z nadejściem lat 90. Rządy nad kulturą objął duch empiryzmu. Objawił się, jak wiadomo, nobilitacją rzeczowości, skupieniem uwagi na konkrecie, obniżeniem zainteresowań, przyziemnością, żeby nie rzec, świniowatością ideału, obojętnością aksjologiczną, zastąpieniem tragicznego poczucia życia poczuciem cynicznym, ludycznym banalistycznym. Wszystko to stanowiło zrozumiałą, acz przesadna reakcję na styl, ton i gest dekady poprzedniej, z jej etycyzmem, heroizmem, perswazyjnością i mentorstwem, odrywającym się stopniowo od realiów, przeradzającym się w ogólnikowość. (…) W reakcji na chichotliwy postmodernizm Pilcha, Gretkowskiej i tylu innych, w odpowiedzi na krytykę bez zasad, anarchiczną i dekonstrukcjonistyczną, i tę, która stawała się segmentem wszechobecnego rynku reklamy – igraszka komercyjnego dowcipu, Urbanowski występował z żądaniem powrotu do zasadniczości.[2]
A w laudacji książki Karłowicza Koniec snu Konstantyna pisze tak:
Nie zdołał odstraszyć Karłowicza nieprzychylny martyrologii, kultowi bohaterów i samemu pojęciu ofiary życia klimat liberalnego społeczeństwa, indywidualistyczny, hedonistyczny, kosmopolityczny. Ten filozof poszedł na wspak antymartyrologicznej modzie i ogólnemu stylowi kultury niepamięci wspomagającej, nolens volens, wczorajszych oprawców w ich dziele fałszowania i ukrywania wiedzy o „stuleciu wielkich prześladowań”, jak Karłowicz nazywa XX wiek. Poszedł pod prąd tak zwanej politycznej poprawności tym śmielej, że przyświecała mu nauka Jana Pawła II.[3]
Jak można zorientować się z powyższych cytatów Burkowi zawsze o coś chodzi: odkrywa ukryte sensy, przywraca pamięci zaniechane znaczenia, przypomina skazanych na zapomnienie autorów. Na dodatek pisze ładnym, ale oryginalnym, esencjonalnym językiem. Oceniam 9/10.
Tomasz Burek, Niewybaczalne sentymenty, Iskry 2011.
[1] W eseju o Dżumie Camusa (s. 245-246)
[2] W recenzji Urbanowskiego Dezerterów i żołnierzy. Szkice o literaturze polskiej 1991-2006, Krytyka literatury a sprawa polska (s. 286, 287)
[3] O książce Karłowicza Koniec snu Konstantyna. Szkice z życia codziennego idei (s. 301)