Militaria

Biografia Eduarda Dietla

Roland Kaltenegger, Generaloberst 

Eduard Dietl, dowódca spod Narwiku, okładka, recenzjaDietl był bardzo ciekawym generałem. Do pamięci potomnych przeszedł jako dowódca niemieckiej 3 Dywizji Górskiej, która zapewniła Niemcom zwycięstwo w, wydawałoby się przegranej, bitwie o Narwik. Umyka natomiast powszechnej świadomości, że Dietl był również dowódcą Korpusu „Norwegia”, który w ramach Planu Barbarossa miał zdobyć Murmańsk. Daleka Północ była bodaj jedynym miejscem, gdzie Niemcy w 1941 nie tylko nie odnieśli żadnego sukcesu, ale wręcz doznali porażki, jeśli wziąć pod uwagę straty sięgające jednej trzeciej stanu bojowego (nie notowane w takiej skali w żadnym innym miejscu!). Nie przeszkodziło mu to w dalszych awansach, został dowódcą 20 Armii Górskiej (Armia „Laponia”), która grupowała wszystkie niemieckie dywizje walczące na Dalekiej Północy.

Powodem stałych awansów Dietla była jego przynależność do ruchu narodowo-socjalistycznego sięgająca samych początków ruchu. Tutaj mała ciekawostka, Dietl do NSDAP należał od 1919 roku, zatem trafił do tej partii jeszcze przed pojawieniem się w niej Hitlera. W biografii pióra Kalteneggera Dietl jawi się, jako bardzo sympatyczny, zaangażowany w szkolenie i wsparcie swoich żołnierzy oficer. Wyraźnie liniowiec nie sztabowiec, zaprzeczenie teoretyka, myśliciela, stratega. Bardzo dobry, dzielny dowódca liniowy. Awans na generała pułkownika (najwyższy stopień generalski w Wehrmachcie) i dowódcę armii był chyba nadmiarowy, jego dowodzenie na tym szczeblu nie zostało zweryfikowane, bowiem od 1942 na froncie północnym zapanowała stagnacja i wojna pozycyjna trwała tam aż do 1945 roku.

Jednym z powodów sięgnięcia do biografii Dietla był fakt, że w 1939 roku dowodził 3 DGór., [1] która walczyła w Beskidzie Niskim przeciwko polskiej 10 BK Maczka. Sądząc z danych strony polskiej wiele się w tych walkach nie zasłużyła, ale skoro jest możliwość, warto by skonfrontować to z odbiorem strony niemieckiej. I tutaj gigantyczny zawód, kampanii wrześniowej poświecono zaledwie kilka stron składających się wyłącznie z ogólników, brak danych o walkach, o szlaku bojowym, o stratach, o sukcesach, o trudnościach. Jedyna ciekawostka, to informacja, że jednostkę wycofano z frontu polskiego zanim jeszcze osiągnęła Lwów, który był celem jej działania, i pospiesznie przeniesiono ją do osłony granicy zachodniej. Z tego powodu Maczek pod Lwowem spotkał się z oddziałami 1 DGór. nacierającej ze wschodniej Słowacji.

Takie samo rozczarowanie jak w odniesieniu do kampanii wrześniowej przeżyłem również w odniesieniu do walk na Dalekiej Północy. Ta sama beztreściowa powierzchowność. Mogę z całym przekonaniem powiedzieć, że jest to książka, której przetłumaczenie na język polski było pomyłką. Bardzo niska wartość faktograficzna połączona z tendencją do ogólnikowości, języka często patetycznego, właściwie dyskwalifikuje książkę, jako biografię, której celem winno być dostarczenie pewnej ilości informacji na temat swojego bohatera. Książka jest typowym dziełem, emocjonalnie zaangażowanego amatora, który ogólnikowymi rozważaniami i patetycznymi zwrotami pokrywa elementarne braki warsztatowe.

Do obiektywnie niskiej wartości książki oryginalnej dostosowali się tłumacz i redaktor. Uporczywie przy nazwiskach szlacheckich zamieszczają tytuł „Rycerz” (z niem. „Ritter”). W niemieckim ta tytułomania trąci myszką, ale jest akceptowalna. Po polsku jest tylko żenująca i przez wszystkich w tłumaczeniu pomijana. Nie wiadomo kto napisał wprowadzenie do polskiego wydania (kolejny kwiatek), ale wiadomo, że ciężko się pomylił przy podsumowaniu sił niemieckich przeznaczonych do desantu na
Norwegię, Niemcy nie mogli przeznaczyć do transportu 20 samolotów Ju-90, bo wyprodukowali ich tylko 18! Nie chcę się dalej znęcać,[2] ubolewam jedynie, że Bellona, wydawnictwo z tak długimi tradycjami, wydaje książki na poziomie merytorycznym i redakcyjnym, jak przypadkowa firma z Psiej Wólki.

Podsumowując: rzadki przypadek, kiedy książki nikomu nie polecam do przeczytania. Mała zawartość informacyjna, wątpliwe tłumaczenie, informacje bez przypisów i źródeł; 2/10.

Roland Kaltenegger, Generaloberst Eduard Dietl, dowódca spod Narwiku, Bellona Warszawa 2001



[1] Dietl od początków swojej kariery w Reichswehrze był związany z jednostkami górskimi, które do pewnego stopnia współtworzył. Rok 1933 zastał go w stopniu majora na stanowisku dowódcy batalionu piechoty górskiej. Wcześniej był dowódcą kompanii i batalionu w różnych jednostkach w Kempten i Füssen. Był bardzo lubianym dowódcą nie tylko przez żołnierzy, ale także przez okoliczną ludność. Jako uzupełnienie szkolenia wojsk alpejskich wspierał cywilne szkolenie jazdy na nartach czy wspinaczki i turystyki wysokogórskiej.

[2] Jedną rzecz muszę jednak zasygnalizować, bo pokazuje, z jakim poziomem mamy do czynienia: na stronie 349 w przypisie tekstowym wyjaśnione jest znaczenie terminu Reichsführer SS, jakby nie było to oczywiste, problem w tym, że słowo, do którego odnosi się przypis, zapisane jest w tekście jako „feichsführer”. Co tu komentować?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

piętnaście − 12 =